Nobody POV
Maddie zupełnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. W życiu nie spodziewałaby się, że z jego strony może spotkać ją coś takiego. Owszem, może był chamski, czasem chorobliwie zazdrosny, ale teraz? Josh trzymał ją w uliczce, przycisnął do ściany, a drugą ręką trzymał jej usta. Z resztą było to niepotrzebne, tak jakby ktokolwiek mógł jej teraz pomóc. Przez moment strach zastąpił dziwny gniew i chęć walki. Ponownie zaczęła się szarpać, a tym razem chłopak uderzył ją w twarz. Oniemiała. Czy on naprawdę to zrobił? Właściwie, już kiedyś próbował. Niestety teraz nie było przy niej Justina, który mógłby uratować sytuację. Josh jeszcze raz pchnął ją na ścianę i próbował zdjąć bluzę. Właściwie teraz po raz pierwszy dotarło do niej co chce zrobić.
-Myślałaś, że Ci odpuszczę?- odezwał się, głosem pełnym nienawiści.- Mi się nie odmawia.
Tym razem założył jej na usta przepaskę, by obie ręce mieć wolne. Nie dawała rady go odepchnąć, w tym momencie ogarnęła ją bezsilność. Nikt jej nie pomaga, jest za słaba, a ten skurwiel stoi przed nią i planuje... wiadomo co.
Kopała, szarpała się i mimo, że z jej oczu wciąż sączyły się łzy, nadal próbowała walczyć. Maddie na pewno nie należy do dziewczyn, które łatwo się poddają i użalają nad sobą. Tym razem rozwścieczony Josh kopnął ją w brzuch. Zawyła z bólu, jednak wszystko stłumiła ta cholerna opaska.
W tym momencie, zdarzyło się coś co w pewnym sensie ją uratowało. Obok przejeżdżała policja z włączonymi syrenami. To na nowo dodało dziewczynie odwagi i próbowała krzyczeć jeszcze głośniej. Spłoszony Josh odsunął się od niej i nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
-Suko, jeszcze z tobą nie skończyłem.- mimo całej tej sytuacji, złapał jej podbródek zaśmiał się histerycznie i uciekł. Tak po prostu. Zostawił ją samą, poobijaną w tym kącie.
Maddie POV
Nie wierzyłam w to co się przed chwilą stało. Dziękowałam Bogu, że ten radiowóz przejeżdżał akurat tędy. Zdjęłam tę pieprzoną opaskę ze swoich ust i starłam łzy. Pewnie teraz myślicie, że pójdę na policję? Problem w tym, że mi nie uwierzą. Nie było świadków, a Josh się tego wyprze... W tym momencie chce po prostu zaszyć się w domu i o wszystkim zapomnieć.
~~~~~
Wróciłam taksówką. Nie chciałam znów narażać się na tego psychola. Opanowałam łzy i weszłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu rodzice nie siedzieli w salonie. W sumie, jest już około dwudziestej pierwszej, pewnie są w sypialni, w końcu codziennie wstają rano do pracy. Bardzo dobrze dla mnie.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, zostawiłam torbę, wzięłam ubrania i jak najszybciej poszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie cały ten dzień, a nawet zapomnieć. Chociaż wiedziałam, że to niemożliwe. Pod wpływem ciepłej wody, moje ciało nieco się rozluźniło, ale wspomnienia wciąż sięgały do tego, co wydarzyło się niecałą godzinę temu. Znów zaczęłam płakać. Usiadłam w brodziku, podkuliłam nogi i oparłam głowę o kolana. Rozkleiłam się. Po prostu miałam tego wszystkiego dosyć. Myślałam, że będzie dobrze, wreszcie przestaliśmy mieć problemy. Spokój z Evan'em, Carly jak widać odpuściła... i on. Wydawało mi się, że też się ogarnął. Nie przeszkadzał Nam, już nawet skończyły się te jego chamskie odzywki. Jak widać pozory mylą.
Szybko się umyłam, zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lusterka. Jak pewnie się spodziewacie, wyglądałam okropnie. Widoczny był siniak na moim prawym policzku, gdzie mnie uderzył.
Zmyłam resztki makijażu i zdecydowałam się pójść spać. Sądzicie, że jestem silna prawda? Gówno prawda. Po prostu staram się ukryć mój ból. Wspomnienia nie znikną. Chociażbym nie wiem jak bardzo próbowała, nie zapomnę.
Leżałam na łóżku i tak po prostu gapiłam się w sufit. Znów poleciały mi łzy. Po pewnym czasie, nawet nie wiem kiedy- zmęczona płaczem zasnęłam.
~następnego dnia~
Co dziwne, obudziłam się przed dzwonieniem budzika. Podniosłam więc telefon i go wyłączyłam, aby potem niepotrzebnie mi nie dzwonił. Słyszałam rodziców krzątających się na dole, więc postanowiłam jeszcze nie schodzić. Pewnie pytaliby o wczorajsze zajęcia, a ja... cóż, w ogóle nie chce rozmawiać. Najchętniej nie poszłabym dziś do szkoły, ale to też nie jest rozwiązanie. Gdy wyłączałam budzik zobaczyłam, że mam jedną nową wiadomość, od jakiegoś nieznanego numeru.
Buzia na kłódkę, pamiętaj ;)
Możecie się zapewne domyślić kto ją wysłał. Od tej uśmiechniętej buźki zrobiło mi się niedobrze. Cały czas jest mi niedobrze gdy o nim myślę. Tylko, że miałam jego prawdziwy numer, więc idiota pewnie kupił nową kartę, tylko po to żeby mi to wysłać. Teraz boi się policji?
Podeszłam do szafy i wybrałam jakieś ubrania. Nie zależało mi dziś na wyglądzie, w tym momencie nie zależało mi na niczym...
Z przygotowanym strojem poszłam do toalety i gdy spojrzałam w lustro zamarłam. Miałam okropnego siniaka na prawym policzku. Będzie potrzebna duża ilość makijażu, żeby go przykryć.
Wykonałam poranną toaletę i wzięłam się do pracy.
Korektor, podkład, puder... Jakoś się udało. Mam na sobie taką tego ilość, że wyglądam jak lalka, ale przynajmniej przykryło brzydki ślad. Szkoda, że nic nie ukryje moich wspomnień....
Gdy nie słyszałam już rodziców na dole, wzięłam swoją uprzednio spakowaną torbę i zeszłam na kawę. Jak się domyślacie, nie chciałam teraz nic jeść. Makijaż chyba zajął mi o wiele więcej czasu niż przypuszczałam, bo, gdy tylko ją wypiłam zadzwonił dzwonek do drzwi. Przejrzałam się szybko w lustrze, czy aby na pewno niczego nie widać i otworzyłam je.
-Cześć kochanie.- przywitał mnie jak zawsze uroczo, na co ja sztucznie się uśmiechnęłam. Nie mam zamiaru mówić o tym Justinowi. Niepotrzebnie by się zdenerwował, a ja... po prostu mam nadzieję, że to już koniec.
Wpuściłam chłopaka do środka, szybko założyłam swoją kurtkę, buty, chwyciłam torbę i razem wyszliśmy.
Przez całą drogę do szkoły praktycznie się nie odzywałam. Raz na jakiś czas odpowiedziałam na pytanie Justina, oczywiście powiedziałam, że na zajęciach było świetnie. Jesteśmy właśnie przy szkolnej bramie.
Chciałam przejść, ale Justin mnie zatrzymał i odciągnął kawałek na bok, żeby nie blokować drogi innym uczniom.
-Co się stało?- westchnął. Spojrzałam na niego udając, że o niczym nie wiem.- Cały czas się nie odzywasz, chodzisz przygnębiona. Zupełnie jak nie ta sama osoba.
-Nic się nie stało, nie wiem o czym mówisz.- zaśmiałam się sztucznie, licząc na to, że uwierzy.
-Maddie, znam Cię lepiej niż myślisz.
-Najwidoczniej nie!- krzyknęłam.
-Ale spokojnie, przecież wiesz, że możesz ze mną o wszystkim porozma...
-Tutaj nie ma o czym!- wrzasnęłam kolejny raz nie dając mu dokończyć.- Mam tego dosyć dobra! Wszystko jest w porządku!- dodałam wciąż podniesionym głosem i dosłownie wbiegłam do szkoły. Przy wejściu jak zawsze czekała na mnie Ashley i już chciała się przywitać, ale wyminęłam ją i pobiegłam do łazienki.
Justin POV
Zupełnie nie mam pojęcia co się stało. Rozmawiałem z jej przyjaciółką, myślałem, że może na zajęciach nie poszło jej zbyt dobrze i jest teraz zła, ale wręcz przeciwnie. Instruktorka ją pochwaliła, a Maddie wychodząc z lekcji była uśmiechnięta i jak najbardziej zadowolona z siebie. Cały dzień próbowałem dowiedzieć się, co się stało, Ash też, ale nie daliśmy rady. Za każdym razem powtarzała, że wszystko w porządku, a gdy nadal dopytywaliśmy denerwowała się. Nie mam pojęcia, może coś z rodzicami? Czasem się z nimi kłóciła, ale nigdy nie zachowywała w ten sposób.
Boli mnie to, że nie chce mi zaufać i powiedzieć co jest nie tak. Boli mnie to, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Ale ja dowiem się co jest nie tak i czyja to wina, choćby miało mnie to wiele kosztować.
______________
Chciałam tylko powiedzieć: PRZEPRASZAM.
Wiem, że bardzo długo nie było rozdziału, ale po prostu nie umiałam go napisać... Wyszedł bardzo kiepski, krótki ale przynajmniej wiecie kto napadł na Maddie, a ja nie chciałam zostawiać Was z niczym.
Teraz mam ferie, więc postaram się to nadrobić i znów wrócić do dodawania rozdziałów co tydzień.
Mam nadzieję, że bardzo Was nie zawiodłam i do następnego :)
PS. CHCIAŁABYM, ŻEBY KAŻDY KTO JEST INFORMOWANY SKOMENTOWAŁ TEN POST- JEŚLI NA FACEBOOK'U, TO PODPISAŁ IMIENIEM, JEŚLI NA TT, TO NAZWĄ. DZIĘKUJĘ :)