poniedziałek, 21 września 2015

EPILOG CZĘŚĆ II

~~3 lata później~~

Maddies POV

Jestem już w colleg'u. Wybrałam dziennikarstwo, myślę że będę się do tego nadawać, a co więcej, sprawia mi to ogromną radość! A to chyba najważniejsze.

Justin wybrał kierunek: wychowanie fizyczne. Można było się tego spodziewać, w końcu uwielbia sport, a szczególnie koszykówkę. Nadal jesteśmy razem, szczęśliwsi niż kiedykolwiek. A nawet- jesteśmy zaręczeni! Na razie nie planujemy ślubu, chcemy z tym poczekać do ukończenia szkoły.
Wszystko odbyło się bardzo tradycyjnie, ale romantycznie.
Kolacja, wino, przepiękny widok z restauracji... jak w bajce. Można powiedzieć, że tak właśnie się czuję!

Mam wspaniałą przyjaciółkę, rodzinę i narzeczonego. Czego chcieć więcej?


----------------------------


Tutaj takie króciutkie, oficjalne zakończenie. Jak mogliście się domyśleć wszystko jest dobrze :)
Trochę długo się zbierałam do napisania tego, ale pod ostatnim postem były dwa komentarze i nie za bardzo mnie to zmotywowało niestety :(

DLATEGO CHCIAŁABYM, ŻEBY TERAZ KAŻDY KTO CZYTAŁ TEGO BLOGA, ZOSTAWIŁ KOMENTARZ. CHOCIAŻBY KROPKĘ, TO DLA MNIE WAŻNE.

Dziękuję wszystkim! Za każdy komentarz, każdą pozytywną wiadomość prywatnie, to naprawdę dużo dla mnie znaczyło i dawało motywację do pisania kolejnego postu! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!


+Na razie nie planuję pisać kolejnego bloga, ale gdyby coś się zmieniło na pewno tutaj napiszę.


wtorek, 4 sierpnia 2015

EPILOG CZĘŚĆ I

Maddie POV

Już ponad dwie godziny chodziłyśmy z Ashley po ogromnym centrum handlowym, wracając się do różnych sklepów i obie byłyśmy wyczerpane.
-Nie wierzę, nigdy nie znajdziemy dla mnie idealnej sukienki!- powiedziałam zirytowana. Oczywiście Moore znalazła swoją jak tylko weszłyśmy do sklepu... Czy to ja jestem taka wybredna, czy po prostu wszystkie źle na mnie leżą? Nie wiem, ale już powoli miałam tego dość. 
-Nie dramatyzuj, na pewno coś się znajdzie! Tymczasem chodźmy na lody- powiedziała podekscytowana. Westchnęłam i poszłam za nią. Zamówiłyśmy swoje desery i siadłyśmy przy jednym ze stolików.
-Nie mogę się doczekać tego balu.- rozmarzyła się.
-Ja też.- chwilowo zapomniałam o niepowodzeniu z wyborem sukienki i kontynuowałam.- Wszystkie problemy wreszcie się skończyły. Josh jest w poprawczaku, a Carly wreszcie dała Nam spokój. Nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy.
-Ja też nie... Ale na szczęście wszystko jest już dobrze.
Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy, skończyłyśmy jeść i wróciłyśmy do zakupowego szału. 
-Okej, chodźmy tam!- Ash chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do jednego ze sklepów. Nie wiem jak ona to robi, ale nie traci entuzjazmu! Weszłyśmy i zaczęłam się rozglądać. Jedna z sukienek wyjątkowo przykuła moją uwagę. 
-O tak! Koniecznie musisz ją przymierzyć!- pisnęła dziewczyna, gdy zobaczyła, którą sukienkę oglądam. 
-No nie wiem, to chyba nie mój fason. Jest taka...
-Nie marudź i idź do przymierzalni!- ustąpiłam i poszłam ją przymierzyć. Była naprawdę piękna, wcześniej mierzyłam kilka sukienek, ale żadna nie spodobała mi się tak jak ta. 
Poszłam się przebrać, a przyjaciółka czekała na kanapie przed przymierzalniami.

Chwilę patrzyłam w lustro i nie mogłam uwierzyć. Chyba naprawdę znalazłam TĘ sukienkę.
-No pokaż się!- krzyknęła Ashley, więc wyszłam z małego pomieszczenia. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i przyłożyła dłoń do ust.
-Wyglądasz pięknie!
-Nie przesadzaj...
-Naprawdę! Justin będzie zachwycony!- na te słowa od razu się zarumieniłam.
-Nie jest zbyt elegancka?- dopytałam zmieniając temat.
-Kochana, nie zbyt wiele mamy okazji do wystrojenia się w tej szkole, więc trzeba zaszaleć!- naprawdę czasem jej nie poznawałam. To dzięki Kenny'emu jest taka radosna i pełna entuzjazmu. Nadal zachowuje zdrowy rozsądek, a przy tym potrafi się bawić i żartować. Zaśmiałam się i pokiwałam głową.
-Co ten Parker z tobą zrobił!- na ten komentarz ona się zawstydziła.- Daj spokój, nie ma w tym nic złego!
-Dobra, idź się przebrać i bierzemy tę sukienkę!- popchnęła mnie lekko w stronę przymierzalni. 
-Na pewno? 
-Na pewno, jest piękna.

Po trzech godzinach spędzonych w centrum handlowym nie miałam już na nic ochoty. Uwielbiam zakupy- jak prawie każda dziewczyna, ale chyba nikt nie jest zachwycony, gdy przez taki czas szuka czegoś idealnego, przymierzając setki rzeczy i nic mu nie odpowiada. 
Gdy byłam już w domu, mama chciała zobaczyć sukienkę, ale powiedziałam, że zrobię jej niespodziankę i pokaże się już wyszykowana na bal. Między nami już jest okej, po sprawie sądowej przez jakiś czas była napięta atmosfera. Rodzicom było mnie szkoda, ale z drugiej strony stracili do mnie zaufanie i mieli za złe, że nie chciałam im o niczym powiedzieć. Teraz jest dobrze, oby tak zostało jak najdłużej.


~kilka dni później~

To dzisiaj. Dziś jest zimowy bal. To może wydawać się głupie, ale dla mnie to dość ważne wydarzenie. Myślę, że kilka tygodni temu nie cieszyłabym się tak, natomiast teraz, gdy wszystko jest już na swoim miejscu... Chcę po prostu żyć chwilą i cieszyć się każdym dobrym momentem.
Ashley przyszła do mnie wcześniej by się przygotować, a Kenny miał ją odebrać spod mojego domu. Aktualnie moja przyjaciółka robiła cuda z moimi włosami, a ja poprawiałam wcześniej przygotowany makijaż. Dodam również, że Ash zebrała się przede mną. Po kilkunastu minutach ekscytowania się balem i małych poprawkach w wyglądzie obie byłyśmy gotowe.
-Wyglądasz ślicznie.- pochwaliła mnie przyjaciółka. -Czerwień to zdecydowanie Twój kolor.
-Ty też niczego sobie.- zaśmiałam się i obejrzałam ją z góry na dół. Nie kłamałam.
Wyszykowane i całe w skowronkach zeszłyśmy na dół pokazać się rodzicom. Zrobiłyśmy wspólne zdjęcie i wysłałyśmy także rodzicom Ash. Wszyscy nas chwalili. Muszę przyznać, że czuję się świetnie.
Po chwili usłyszałyśmy klakson samochodu.
-To Kenny!- pisnęła Ashley wyglądając przez okno.- Spotkamy się na miejscu.
-Jasne, leć już mu się pokazać!
Przez chwile jeszcze obserwowałam jak Parker zachwyca się wyglądem Moore. To było naprawdę urocze. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Bez wahania otworzyłam je, będąc pewną, że to Justin.
-Cześć koch....- zatrzymał się i dokładnie mi przyglądał.- Wyglądasz przepięknie.- dał mi krótkiego całusa w usta co zdecydowanie nie spodobało się mojemu tacie, który znacząco chrząknął.
-Dzień dobry.- przywitał się grzecznie Bieber.
-Już się tak nie stresuj, chodźcie, zrobimy Wam zdjęcie.- powiedziała mama, chcąc rozluźnić atmosferę.
Zapozowaliśmy do zdjęć i pojechaliśmy prosto do wynajętej przez szkołę sali.
-Nie powiedziałam Ci wcześniej, ale Ty też wyglądasz nieźle.- wyrwałam z uśmiechem, gdy byliśmy już w drodze.
-Będziesz najpiękniejszą dziewczyną na parkiecie.- powiedział przekonany, a ja aż się zarumieniłam.- Co ja gadam, byłabyś najlepsza nawet w dresie.- zaśmiał się a ja razem z nim. To słodkie.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce, gdzie była już Ashley i Kenny. Weszliśmy do budynku, gdzie również był fotograf. Justinowi udało się mnie namówić na kolejne zdjęcie. Może to dziwne, ale naprawdę ich nie lubię.

Cała impreza mijała bardzo spokojnie. Ogłoszono już króla i królową balu. Została nią- o zgrozo- Carly, natomiast królem jej chłopak Jason. Są ze sobą od niedawna, dziwne że w tak krótkim czasie udało jej się zebrać dla niego głosy. Cóż, desperatki mają swoje sposoby.
Nagle usłyszeliśmy DJ'a.
-Witam wszystkich, zabawa niestety powoli dobiega końca!- cała sala zaczęła buczeć i gwizdać, co było dość zabawne. -Spokojnie, spokojnie. Chciałbym jeszcze zapowiedzieć dedykacje od niejakiego Justina Biebera- w tym momencie spojrzałam zdezorientowana na swojego chłopaka, który tylko cwaniacko się uśmiechał.-... dla Maddie Swan!- wszyscy zaczęli klaskać i skierowali wzrok na nas.- Poprosił mnie o piosenkę "All of me" John'a Legend'a. Koleś, musisz być naprawdę zakochany.- zaśmiał się chłopak i puścił zapowiedziany utwór.
-Chciałem, żeby to było chociaż trochę wyjątkowe... Mogę prosić?- Justin wyciągnął rękę jak prawdziwy gentelman i poprosił mnie do tańca.
Mocno się do niego przytuliłam i oparłam głowę na jego ramieniu. W ciszy wsłuchiwaliśmy się w słowa piosenki.

"Cause all of me
Loves all of youLove your curves and all your edgesAll your perfect imperfections"

Uśmiechnęłam się sama do siebie, wiedząc jakie mam szczęście będąc w takim związku.

How many times do I have to tell you
Even when you’re crying you’re beautiful too
The world is beating you down, I’m around through every mood
You’re my downfall, you’re my muse
Gdy utwór się skończył jeszcze chwile staliśmy objęci.

-Kocham Cię.- nagle powiedział cicho.

Ten wieczór nie mógł skończyć się lepiej.



_____________


Przepraszam wszystkich, sama nie wiem co się stało, że tak długo nie dodałam rozdziału:( mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta. Będzie jeszcze druga, bardzo krótka część epilogu, o tym co dzieje się za kilka lat :)


niedziela, 17 maja 2015

ROZDZIAŁ 26

Justin POV

Siedziałem cały czas na komisariacie i za chwilę miałem zeznawać. Oczywiście powiadomili już moich rodziców, którzy jak sądzę- nie będą zadowoleni. Szczerze mówiąc, nie żałowałem. Może to głupie, ale on zdecydowanie na to zasłużył i nie będę udawał skruchy przed tym frajerem. Czas mijał i mijał, a ja tylko gapiłem się w sufit i zastanawiałem co dalej. Przecież Maddie mnie znienawidzi, obiecałem jej, że nie zrobię nic głupiego...

Jakiś czas potem, który dla mnie wydawał się wiecznością, drzwi do sali przesłuchań się otworzyły i wyszedł z nich sam Josh z tym samym, cwaniackim uśmiechem na twarzy. Musiał odwiedzić lekarza bo miał kilka opatrunków na twarzy. Nie sądziłem, że aż tak go załatwiłem... Patrząc na jego wkurwiający wyraz twarzy miałem ochotę zrobić to po raz kolejny. Tylko zacisnąłem szczękę i odwróciłem wzrok. Jakim trzeba być skurwielem, żeby zrobić coś takiego? Doskonale wie, że to jego wina, a mimo tego doniósł na mnie. Oczywiście zostali też wezwani moi rodzice. Mama przyjechała, a jako, że jestem nieletni musiała być ze mną na przesłuchaniu. Była ostro wkurwiona i wcale jej się nie dziwię.
-Panie Bieber, zapraszamy.- usłyszałem głos jednego z policjantów stojącego przy drzwiach. Wstałem, wyminąłem Josha, który nadal stał na korytarzu i wszedłem razem z mamą do pomieszczenia. Nie było zbyt duże, znajdowało się w nim biurko i kilka krzeseł.
-Proszę usiąść.- dodał po chwili.- Dostaliśmy zgłoszenie o pobiciu, świadek wskazał pana, czy to prawda? Zdajesz sobie sprawę, że to dość poważne przewinienie.-  Nie miałem zamiaru kłamać, że tego nie zrobiłem, daleko bym na tym nie zaszedł. Swoją drogą, to nie było nic tak wielkiego a wszystko odbywało się dość oficjalnie.
-Właściwie to...- chciałem już dokończyć zdanie, gdy drzwi otworzyły się i wszedł drugi policjant.
-Chris, jest sprawa. Przyszła osoba, która twierdzi, że ma informacje o tym całym pobiciu.- powiedział bez przejęcia, a ja zastanawiałem się kto jest tą osobą.
-Powiedz, żeby poczekała na korytarzu, jak skończę tutaj z Bieberem, to go przesłucham.
-Właściwie to dziewczyna i nie wyraża chęci spędzenia chociaż chwili z Josh'em Carter'em, tu chyba jest coś na rzeczy.- spojrzał porozumiewawczo na kolegę, a mnie od razu mnie olśniło, to Maddie. Ale... przecież wiem, że to dla niej trudne, dałbym sobie radę, nie musiała tego dla mnie robić. Jak się dowiedziałem- Chris westchnął i przestawił jedno z krzeseł obok mnie.
-Daj ją tutaj.

Maddie POV

Weszłam do sali, w której siedział również Justin i jego mama. Tak, to prawda- miałam nikomu o tym nie mówić, myślałam, że po prostu jest już po wszystkim, zapomnę a Josh da mi spokój. Nie wiem jak mogłam być tak głupia i naiwna. Dlaczego wcześniej nie poszłam z tym na policję?
-Proszę siadać.- głos policjanta wyrwał mnie z zamyśleń. Zajęłam wyznaczone miejsce i uśmiechnęłam się lekko do mojego chłopaka. Nie chciałam żeby się martwił, w końcu zrobiłam to z własnej woli.
-Podobno ma nam pani coś ważnego do powiedzenia. Słucham?- ponownie odezwał się policjant.
-Tak... Umm. Nawet jeśli Justin pobił Josha to miał ku temu powód.- mężczyzna spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami, a ja westchnęłam.- Już nie pierwszy raz mamy problem z tym chłopakiem. Od kiedy mnie upił i chciał się ze mną przespać na imprezie- co mu się oczywiście nie udało- non stop nas dręczy. Ale to co się stało ostatnio chyba przelało czarę goryczy.
-Daj spokój, nie musisz.- przerwał mi Bieber.
-Ale chcę...- wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam.- Napadł mnie gdy wracałam z lekcji tańca. Zaciągnął gdzieś do rogu i... on też mnie uderzył. Na szczęście przejeżdżał radiowóz na sygnale, on się przestraszył i uciekł.
-Dlaczego nie zgłosiła tego Pani na policję?- zaśmiałam się sarkastycznie.
-Sama nie wiem dlaczego byłam taka głupia, kazał mi nikomu nie mówić, wiec myślałam, że po prostu o tym zapomnimy i da nam wreszcie spokój...- Justin położył rękę na moim ramieniu próbując dodać mi otuchy.
-Czyli to prawda?- tym razem zwrócił się do niego.
-Tak.
-Dobrze, a więc... To trochę rozjaśniło nam sprawę. Proszę iść do domu, przesłuchamy jeszcze Pana Cartera i poinformujemy co dalej.- Wstaliśmy i wychodząc uśmiechnęłam się jeszcze ironicznie do Josha. Skoro on o wszystkim powiedział, to ja też. Nie jestem jakąś kretynką, żeby dalej dawać sobą manipulować.


~4 TYGODNIE PÓŹNIEJ~
Policja skontaktowała sie z nami. Była już rozprawa. Josh błagał żebyśmy wycofali oskarżenia, wtedy on też by to zrobił. Ale miałam już tego dosyć. Justin w świetle wszystkich tych dowodów dostał jakieś prace społeczne, ale na dość krótki okres, musiał oczywiście przeprosić Cartera, no i zapłacić mu, ale to raczej należało do rodziców. Na szczęście suma nie była bardzo wielka, a wszyscy cieszyliśmy się, że nie dostał nadzoru kuratora.
Rodzice oczywiście byli na niego bardzo źli, ale po usłyszeniu naszej wersji trochę to zrozumieli. Mimo wszystko teraz go trochę ograniczają, a on próbuje odzyskać ich zaufanie.

Później odbyła się sprawa Josha. Jak się okazało było więcej świadków, którzy potwierdzili jego zachowanie- na imprezie, czy nawet to jak odzywał się do mnie w szkole. Nawet jego kumple zeznawali przeciwko niemu. Chyba się przestraszyli...
Postawiono mu kilka zarzutów, więc trafił do poprawczaka. Jego rodzice także byli zobowiązani zapłacić, jednak większą sumę- na rzecz mnie. Więc część z tego oddałam państwu Bieber, bo jednak jakby nie było- to za mnie Justin się wstawił, więc wyszło na to, że w tej chwili został mu lekko ponad miesiąc prac w weekendy.
Moi rodzice również nie byli zadowoleni, zastanawiali się czemu im wszystkiego nie powiedziałam i niestety, oni także trochę stracili do mnie zaufanie. Mam nadzieję, że wszystko szybko naprawimy.

Jestem z jednej strony wdzięczna Justinowi. Wszystko wreszcie się wyjaśniło, Josh jest w zakładzie poprawczym, a my mamy spokój. Teraz nawet Carly dała nam spokój- chyba się boi, że ją też może spotkać kara.
Cały czas jesteśmy ze sobą i nie zapowiada się na koniec. Naprawdę bardzo się cieszę, że już po wszystkim. Ashley też bardzo mnie wspierała, a między nią a Kenny'm jest tak samo świetnie. Już niedługo bal, mam nadzieję, że wszystko będzie idealnie.

_____________________________

Przepraszam za wszystkie błędy!
To już ostatni, lub przedostatni rozdział, bo zastanawiam się czy dać dwa epilogi, czy po prostu dodatkowy rozdział i jeden epilog.
Tak, czy owak- jeszcze dwa posty. Wiem, że znowu nie dodawałam nic przez wieki, ale mam nadzieję, że nie wyszło tak okropnie.
Ostatnio mam też sporo nauki, a teraz jestem chora i prawdopodobnie cały tydzień nie będzie mnie w szkole- może uda mi się coś napisać, a z drugiej strony- będzie dużo do nadrabiania.
Postaram się jednak szybko coś dodać i zakończyć to opowiadanie :)

Do następnego, xo

niedziela, 12 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 25

Justin POV

Od wczoraj nie mogłem sobie wybić z głowy tej całej sytuacji. Ale kurwa, powiedzcie mi, jaki chłopak mógłby spokojnie o czymś takim zapomnieć? O tym jak jego dziewczyna była załamana przez jakiegoś kutasa, który chciał się zabawić jej kosztem. No jak? Wiem, że obiecałem, ale zwyczajnie nie mogę tak tego zostawić...

Wstałem z łóżka, ubrałem się i zszedłem na dół, by zjeść śniadanie. Szybko zrobiłem sobie kanapki i zjadłem je oglądając telewizję. Jeśli można to tak nazwać- w rzeczywistości gapiłem się w ekran, a moje myśli były zupełnie gdzie indziej, nawet nie zauważyłem, że aktualnie leci "Salon sukien ślubnych", co kompletnie nie było w moim guście.
Im więcej o tym wszystkim myślałem, tym bardziej miałem ochotę po prostu wpierdolić Josh'owi. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie problemy mogę przez to mieć, ale gdy tylko przypomniał mi się smutny wyraz twarzy Maddie i jej płacz, miałem to kompletnie w dupie.
Założyłem bluzę i szybkim krokiem wyszedłem z domu, doskonale wiedziałem gdzie dzisiaj mogę się spodziewać Josh'a. On i jego kumple zapewne siedzą teraz w knajpie na rogu Sheakspear's street. Po prostu tam pójdę, bo nie wytrzymam, było to jakieś dwadzieścia minut piechotą, autobusem dosłownie kilka, ale nawet nie chciało mi się czekać, może ochłonę kiedy się przejdę. Chociaż szczerze w to, kurwa, wątpię.

Tak jak myślałem, nie wiele czasu zajęło mi dotarcie na miejsce. Wszyscy właśnie wychodzili z tego baru, więc poczekałem, aż ten skurwiel pójdzie w swoją stronę. Nie chciałem załatwiać tego przy jego kolegach. Nie chodzi o to, że się bałem, chciałem po części zachować dyskrecję. Zobaczyłem, że się rozeszli i wolnym krokiem poszedłem za Josh'em. Kretyn nawet nie zorientował się, że go śledzę. Gdy znaleźliśmy się w mniej więcej pustym miejscu zaczepiłem go. Klepnąłem go w ramię, a gdy tylko się odwrócił od razu dostał po mordzie. Może to było trochę nie fair, ale nie będę zachowywał się honorowo, przy takiej szmacie jak on.
-Co jest kurwa?- złapał się za policzek i krzyknął. Złapałem go za bluzę i przycisnąłem do ściany. Dosłownie się we mnie gotowało.
-Myślałeś, że się nie dowiem?- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
-O czym Ty mówisz?- cały czas próbował się wyrwać i zgrywał głupiego, podczas gdy ja coraz bardziej się denerwowałem.
-Nie pierdol!- krzyknąłem- Myślisz, że nie wiem co zrobiłeś Maddie?
-Czyli ta suka jednak Ci powiedziała.- zaśmiał się ironicznie, przez co kolejny raz dostał pięścią w twarz. I kolejny. Nie mogłem się opanować. Nie dość, że ten fiut tak ją skrzywdził, to teraz ma czelność ją wyzywać i to przy mnie. Próbował się bronić, ale nie za bardzo mu to wychodziło, wpadłem w jakąś furię. Ale kto mógłby się opanować w takiej sytuacji? Dostałem w ryj może ze dwa razy, z czego nic mnie nie zabolało, za to Josh skończył z połamanym nosem, rozciętym łukiem brwiowym i innymi siniakami.
-Mam nadzieję, że to Cię nauczy odrobiny szacunku, skurwielu.- zaśmiałem się sarkastycznie i zostawiłem go siedzącego, a właściwie już leżącego przy murku.
-Zobaczymy, kto będzie się śmiał...- wyszeptał po czym zaczął kasłać. W ogóle się tym nie przejmowałem, no bo co może mi zrobić?

~~~~~~~~~~~~~~~

Kilka godzin później siedziałem sam w domu, rodzice pojechali na zakupy, a ja oglądałem jakiś durny program w telewizji. Czułem satysfakcję. Możecie pomyśleć, że jestem jakimś sadystą, albo skurwielem, ale miałem wrażenie, że chociaż trochę dostał nauczkę. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Powoli wstałem i poszedłem otworzyć. Nie powiem- trochę zaskoczył mnie widok dwóch policjantów.
-Pan Justin Bieber?
-Tak.- odpowiedziałem trochę zdezorientowany.- O co chodzi?
-Mamy zgłoszenie o pobiciu, od niejakiego Josh'a Carter'a. Pojedzie Pan teraz z nami i złoży zeznania. - Ten pieprzony dupek poszedł na policje? Miał czelność teraz się poskarżyć, po tym co zrobił mojej dziewczynie.
-Ale przecież...
-Proszę się nie tłumaczyć, zrobi Pan to na komisariacie. Zapraszamy.- powiedzieli i skinęli na radiowóz. Bez sensu było się opierać. Poszedłem z nimi, chociaż cholernie bałem się tego, jak to wszystko się skończy.


Maddie's POV

Muszę powiedzieć, że odkąd powiedziałam o wszystkim Justinowi poczułam pewną ulgę. W końcu mogłam się wyżalić, a on doskonale wiedział co zrobić, żeby mi pomóc i chociaż trochę pocieszyć. Siedziałam w swoim pokoju, gdy zadzwonił telefon, numer zastrzeżony. Wstałam i trochę zdezorientowana, odebrałam.
-Halo?
-Maddie?- usłyszałam po drugiej stronie głos swojego chłopaka.
-Justin? Co się stało, skąd dzwonisz?
-Jestem na policji.- o nie. Od razu miałam jakieś czarne scenariusze przed oczami.- To długa historia, nie mogę za długo rozmawiać. Chce, żebyś wiedziała, że Cie kocham i zrobiłem to wszystko właśnie dlatego.
-Ale co zrobiłeś...
-Muszę kończyć, do zobaczenia.
-Poczekaj!- krzyknęłam już na marne.
Zastanawiałam się co mógł znowu wywinąć, ale skoro to z miłości... JOSH. Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że na pewno chodzi o tego kutasa. Justin, miałeś nie robić nic głupiego.





_______________________________

Po bardzo długiej przerwie, wreszcie coś dodaje. Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej:)

Mam nadzieje, że następne rozdziały dodam już szybciej, zostało ich może ze 2-3, także zmierzamy do końca WWBFT.

Pozdrawiam, miłego tygodnia xo

piątek, 3 kwietnia 2015

JESZCZE NIE ROZDZIAŁ

Chciałabym Was serdecznie przeprosić, że przez tak długi czas nic nie dodawałam, ale szczerze mówiąc- sama nie wiem co się dzieje. Ten czas tak szybko zleciał, a rozdziału jak nie było tak nie ma. Jednak zaczęłam już go pisać i postaram się skończyć jak najszybciej.

Przy okazji życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt Wielkanocnych. Dobrego jedzenia i miłej atmosfery :)

Mam nadzieję, że bardzo się nie zawiedliście, jeszcze raz przepraszam i do następnego! xo

poniedziałek, 23 lutego 2015

ROZDZIAŁ 24

Maddie POV

*około tydzień później*

Dziś znów kolejny, nudny dzień. Monotonia. Tak, to dobre słowo na opisanie mojego życia z ostatniego tygodnia. Chodziłam na zajęcia taneczne, ale prosiłam rodziców, a właściwie mamę by mnie odbierała. Nie chciałam by znajomi domyślili się, że coś jest nie tak, lub tym bardziej- że nie podobają mi się lekcje, wręcz przeciwnie. Dlaczego mama a nie Justin? Oddaliliśmy się od siebie. Bardzo. Widzę, że przez cały czas stara się dowiedzieć co się stało, nawet słyszałam, że podpytywał kilka osób z grupy, a nawet moich rodziców. Doceniam to, naprawdę bardzo doceniam, że się martwi, ale... ja po prostu chce o tym zapomnieć. Josh kazał mi nikomu nie mówić. Jestem twarda, ale nie chcę się mieszać w jakieś chore gierki, mam po prostu nadzieję, że już po wszystkim.
Ashley też oczywiście codziennie dociekała i dopytywała, myślę, że też po części na prośbę Justina. Wiem, że ten kryzys, bo myślę, że można już tak to nazwać- jest przeze mnie, ale jak miałabym mu to niby powiedzieć? Wpadłby w szał, a ostatnią rzeczą jakiej chce to narobić mu problemów. Jednak kiedy o tym myślę, to on nie odpuści. Za to go kocham, w każdej chwili jest gotowy mnie bronić i zrobi wszystko żeby pocieszyć, ale w tej chwili było to moim największym problemem. Nic mi się nie chce, jednak moje oceny nie spadły, bo całymi dniami siedzę w książkach, nie są lepsze bo przyswajam niestety tylko jakieś 50% tego, czego się uczę.


Justin POV

To dziś. Dzisiaj muszę się dowiedzieć, co się wydarzyło. Minął już ponad tydzień, a mi wciąż nie udało się odgadnąć o co chodzi. Pytałem wszystkie możliwe osoby, naprawdę. Odwiedziłem tę całą szkołę tańca, byłem nawet u jej rodziców. Też twierdzą, że coś jest nie tak, ale oczywiście nic nie wiedzą. Szczerze mówiąc, nie spędzają razem dużo czasu, ale wiem, że oboje są zajęci pracą- mimo tego, starają się, a do tej pory Madeline miała z nimi dobry kontakt. No właśnie. Wszystko zaczęło się w ten pieprzony wtorek, jak się domyślam po zajęciach.
Nie mogę się już dłużej zadręczać, spojrzałem na zegarek, była godzina osiemnasta. Włożyłem szybko bluzę i buty, a następnie szybkim krokiem wyszedłem z domu.
Na szczęście Maddie mieszka naprzeciwko, więc nie musiałem za długo spacerować. Energicznie zapukałem do drzwi, otworzyła jej mama.
-Dzień dobry.- przywitałem się grzecznie.
-Cześć Justin, wchodź.
-Jest Mad?
-Tak, na górze.- westchnęła.- Możesz do niej iść jeśli chcesz.
-Dziękuję.- uśmiechnąłem się lekko i dość szybkim krokiem poszedłem na górę. Nie mogę dłużej czekać, to naprawdę wykańcza mnie psychicznie, widzieć jak osoba, którą tak mocno kocham cierpi. A ja nie mogę nic z tym zrobić. Chwilkę stałem przed jej drzwiami, zbierając myśli i zapukałem.
-Proszę.- usłyszałem po drugiej stronie, więc pociągnąłem za klamkę. Leżała na łóżku z książką w ręce, ostatnio jedyne co robiła to właśnie to. Zaszywała się w swoim pokoju i czytała, ewentualnie oglądała filmy. Nie uważam tego za złe, zawsze nieźle się uczyła, ale tym razem coś jest nie tak.
-Cześć.- odezwałem się, gdy na mnie nie spojrzała, pewnie sądziła, że to jej mama czy coś. Od razu podniosła głowę i się spięła. Wiem, doskonale wiem, że ona chciała mi powiedzieć, ale tak jakby czegoś się bała. A raczej kogoś.
-Hej...-odpowiedziała cicho.
-Słuchaj Maddie.- zacząłem krążąc po pokoju.- Nie wiem co się stało i powoli mam tego dosyć. Widzę, że się martwisz, ale mnie też to wykańcza, wiesz? Świadomość, że nie mogę Ci pomóc.- spojrzałem na nią, a w jej oczach zobaczyłem łzy. Szybko podszedłem do jej łóżka, siadłem na krańcu i złapałem ją za dłoń.- Nie płacz, proszę. Po prostu... za bardzo mi na tobie zależy. Za bardzo Cię kocham, żebym mógł znosić widok twojej smutnej twarzy na co dzień.- Westchnąłem. Zazwyczaj nie byłem taki ckliwy, a moi kumple pewnie pomyśleliby, że jestem mięczakiem. Ale mam to w dupie. Teraz zależy mi tylko i wyłącznie na tym, by odzyskać swoją dziewczynę i znów oglądać ten piękny uśmiech. Zauważyłem, że lekko się rozluźniła, więc kontynuowałem.- Jeśli ktoś Ci grozi, albo zrobił Ci krzywdę.- Zacisnąłem szczękę na myśl o tym, że jakiś typ mógł zranić moją księżniczkę.- Proszę, powiedz mi o tym.- Pogładziłem delikatnie jej dłoń kciukiem.
-Justin...- podniosła się trochę i kontynuowała.- Ja naprawdę bym chciała, ale... boje się. Najbardziej tego, co mógłbyś zrobić jeśli się dowiesz.
-Ale co masz na myśli?- zdenerwowałem się. To musiało być coś bardzo poważnego.
-Nie chcę, żebyś narobił sobie kłopotów. Przetarła twarz dłońmi, tym samym wyjmując jedną z mojego uścisku. Kolejny raz wstałem.
-Ja już nie mogę!- krzyknąłem.- Po prostu nie mogę.- dodałem już ciszej.- Proszę, powiedz mi co się dzieje, zanim zwariuję.
-Nie jestem pewna...
-Błagam Cię!- byłem naprawdę zdesperowany, znów podniosłem głos.
-To Josh dobra! To wszystko jego wina!- wykrzyknęła, a tym razem łzy cały czas zbierające się w jej oczach wypłynęły. Zacisnąłem pięści na samą myśl o tym małym skurwielu.
-Co znowu zrobił?- zapytałem głosem pełnym nienawiści.
-Widzisz, wiedziałam, że tak zareagujesz!
-CO.ZROBIŁ?
-Napadł mnie! We wtorek, po zajęciach. Udało mi się uciec, nic poważnego się nie stało.- powiedziała na jednym wdechu, a ja patrzyłem jak oniemiały. Gotowało się we mnie.- Zagroził, że jeśli pójdę na policje to zrobi to znowu. Chciałam zapomnieć!- cały czas płakała, a ja w tym momencie poczułem się jak dupek. Ciągle myślałem o tym, jak ja się czuje, co przeżywam. Ale co ona musiała czuć. Szybko podbiegłem do łóżka, wślizgnąłem się pod kołdrę i mocno przytuliłem moją dziewczynę. Leżeliśmy tak dłuższy czas, dopóki Maddie nie przestała płakać, a zmęczona usypiała.
-Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.- powiedziała ściszonym głosem.
-Obiecuję.- dodałem tym samym tonem, chociaż sam nie wiedziałem, czy wierzę w to co mówię.

_____________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Już nie wiem co mam napisać.
Całkowicie nie miałam pomysłu na ten rozdział i wyszło coś takiego. Za dużo akcji nie ma, ale przynajmniej Justin się dowiedział i... jak myślicie, planuje coś czy da sobie spokój?

Chciałam też życzyć tutaj wszystkiego najlepszego Pauli z okazji urodzin! Specjalnie dla Ciebie rozdział dzisiaj :*
Spełnienia marzeń misiu!
Zapraszam też na te blogi:
www.opowiadanieoaustiniemahonelove.blogspot.com
www.baddream-badmemories.blogspot.com

poniedziałek, 2 lutego 2015

ROZDZIAŁ 23

Nobody POV

Maddie zupełnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. W życiu nie spodziewałaby się, że z jego strony może spotkać ją coś takiego. Owszem, może był chamski, czasem chorobliwie zazdrosny, ale teraz? Josh trzymał ją w uliczce, przycisnął do ściany, a drugą ręką trzymał jej usta. Z resztą było to niepotrzebne, tak jakby ktokolwiek mógł jej teraz pomóc. Przez moment strach zastąpił dziwny gniew i chęć walki. Ponownie zaczęła się szarpać, a tym razem chłopak uderzył ją w twarz. Oniemiała. Czy on naprawdę to zrobił? Właściwie, już kiedyś próbował. Niestety teraz nie było przy niej Justina, który mógłby uratować sytuację. Josh jeszcze raz pchnął ją na ścianę i próbował zdjąć bluzę. Właściwie teraz po raz pierwszy dotarło do niej co chce zrobić.
-Myślałaś, że Ci odpuszczę?- odezwał się, głosem pełnym nienawiści.- Mi się nie odmawia.
Tym razem założył jej na usta przepaskę, by obie ręce mieć wolne. Nie dawała rady go odepchnąć, w tym momencie ogarnęła ją bezsilność. Nikt jej nie pomaga, jest za słaba, a ten skurwiel stoi przed nią i planuje... wiadomo co.
Kopała, szarpała się i mimo, że z jej oczu wciąż sączyły się łzy, nadal próbowała walczyć. Maddie na pewno nie należy do dziewczyn, które łatwo się poddają i użalają nad sobą. Tym razem rozwścieczony Josh kopnął ją w brzuch. Zawyła z bólu, jednak wszystko stłumiła ta cholerna opaska.
W tym momencie, zdarzyło się coś co w pewnym sensie ją uratowało. Obok przejeżdżała policja z włączonymi syrenami. To na nowo dodało dziewczynie odwagi i próbowała krzyczeć jeszcze głośniej. Spłoszony Josh odsunął się od niej i nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
-Suko, jeszcze z tobą nie skończyłem.- mimo całej tej sytuacji, złapał jej podbródek zaśmiał się histerycznie i uciekł. Tak po prostu. Zostawił ją samą, poobijaną w tym kącie.

Maddie POV

Nie wierzyłam w to co się przed chwilą stało. Dziękowałam Bogu, że ten radiowóz przejeżdżał akurat tędy. Zdjęłam tę pieprzoną opaskę ze swoich ust i starłam łzy. Pewnie teraz myślicie, że pójdę na policję? Problem w tym, że mi nie uwierzą. Nie było świadków, a Josh się tego wyprze... W tym momencie chce po prostu zaszyć się w domu i o wszystkim zapomnieć.

~~~~~

Wróciłam taksówką. Nie chciałam znów narażać się na tego psychola. Opanowałam łzy i weszłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu rodzice nie siedzieli w salonie. W sumie, jest już około dwudziestej pierwszej, pewnie są w sypialni, w końcu codziennie wstają rano do pracy. Bardzo dobrze dla mnie.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, zostawiłam torbę, wzięłam ubrania i jak najszybciej poszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie cały ten dzień, a nawet zapomnieć. Chociaż wiedziałam, że to niemożliwe. Pod wpływem ciepłej wody, moje ciało nieco się rozluźniło, ale wspomnienia wciąż sięgały do tego, co wydarzyło się niecałą godzinę temu. Znów zaczęłam płakać. Usiadłam w brodziku, podkuliłam nogi i oparłam głowę o kolana. Rozkleiłam się. Po prostu miałam tego wszystkiego dosyć. Myślałam, że będzie dobrze, wreszcie przestaliśmy mieć problemy. Spokój z Evan'em, Carly jak widać odpuściła... i on. Wydawało mi się, że też się ogarnął. Nie przeszkadzał Nam, już nawet skończyły się te jego chamskie odzywki. Jak widać pozory mylą.
Szybko się umyłam, zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lusterka. Jak pewnie się spodziewacie, wyglądałam okropnie. Widoczny był siniak na moim prawym policzku, gdzie mnie uderzył.
Zmyłam resztki makijażu i zdecydowałam się pójść spać. Sądzicie, że jestem silna prawda? Gówno prawda. Po prostu staram się ukryć mój ból. Wspomnienia nie znikną. Chociażbym nie wiem jak bardzo próbowała, nie zapomnę.
Leżałam na łóżku i tak po prostu gapiłam się w sufit. Znów poleciały mi łzy. Po pewnym czasie, nawet nie wiem kiedy- zmęczona płaczem zasnęłam.

~następnego dnia~

Co dziwne, obudziłam się przed dzwonieniem budzika. Podniosłam więc telefon i go wyłączyłam, aby potem niepotrzebnie mi nie dzwonił. Słyszałam rodziców krzątających się na dole, więc postanowiłam jeszcze nie schodzić. Pewnie pytaliby o wczorajsze zajęcia, a ja... cóż, w ogóle nie chce rozmawiać. Najchętniej nie poszłabym dziś do szkoły, ale to też nie jest rozwiązanie. Gdy wyłączałam budzik zobaczyłam, że mam jedną nową wiadomość, od jakiegoś nieznanego numeru.

Buzia na kłódkę, pamiętaj ;)

Możecie się zapewne domyślić kto ją wysłał. Od tej uśmiechniętej buźki zrobiło mi się niedobrze. Cały czas jest mi niedobrze gdy o nim myślę. Tylko, że miałam jego prawdziwy numer, więc idiota pewnie kupił nową kartę, tylko po to żeby mi to wysłać. Teraz boi się policji?
Podeszłam do szafy i wybrałam jakieś ubrania. Nie zależało mi dziś na wyglądzie, w tym momencie nie zależało mi na niczym...
Z przygotowanym strojem poszłam do toalety i gdy spojrzałam w lustro zamarłam. Miałam okropnego siniaka na prawym policzku. Będzie potrzebna duża ilość makijażu, żeby go przykryć.
Wykonałam poranną toaletę i wzięłam się do pracy.
Korektor, podkład, puder... Jakoś się udało. Mam na sobie taką tego ilość, że wyglądam jak lalka, ale przynajmniej przykryło brzydki ślad. Szkoda, że nic nie ukryje moich wspomnień....
Gdy nie słyszałam już rodziców na dole, wzięłam swoją uprzednio spakowaną torbę i zeszłam na kawę. Jak się domyślacie, nie chciałam teraz nic jeść. Makijaż chyba zajął mi o wiele więcej czasu niż przypuszczałam, bo, gdy tylko ją wypiłam zadzwonił dzwonek do drzwi. Przejrzałam się szybko w lustrze, czy aby na pewno niczego nie widać i otworzyłam je.
-Cześć kochanie.- przywitał mnie jak zawsze uroczo, na co ja sztucznie się uśmiechnęłam. Nie mam zamiaru mówić o tym Justinowi. Niepotrzebnie by się zdenerwował, a ja... po prostu mam nadzieję, że to już koniec.
Wpuściłam chłopaka do środka, szybko założyłam swoją kurtkę, buty, chwyciłam torbę i razem wyszliśmy.

Przez całą drogę do szkoły praktycznie się nie odzywałam. Raz na jakiś czas odpowiedziałam na pytanie Justina, oczywiście powiedziałam, że na zajęciach było świetnie. Jesteśmy właśnie przy szkolnej bramie.
Chciałam przejść, ale Justin mnie zatrzymał i odciągnął kawałek na bok, żeby nie blokować drogi innym uczniom.
-Co się stało?- westchnął. Spojrzałam na niego udając, że o niczym nie wiem.- Cały czas się nie odzywasz, chodzisz przygnębiona. Zupełnie jak nie ta sama osoba.
-Nic się nie stało, nie wiem o czym mówisz.- zaśmiałam się sztucznie, licząc na to, że uwierzy.
-Maddie, znam Cię lepiej niż myślisz.
-Najwidoczniej nie!- krzyknęłam.
-Ale spokojnie, przecież wiesz, że możesz ze mną o wszystkim porozma...
-Tutaj nie ma o czym!- wrzasnęłam kolejny raz nie dając mu dokończyć.- Mam tego dosyć dobra! Wszystko jest w porządku!- dodałam wciąż podniesionym głosem i dosłownie wbiegłam do szkoły. Przy wejściu jak zawsze czekała na mnie Ashley i już chciała się przywitać, ale wyminęłam ją i pobiegłam do łazienki.

Justin POV

Zupełnie nie mam pojęcia co się stało. Rozmawiałem z jej przyjaciółką, myślałem, że może na zajęciach nie poszło jej zbyt dobrze i jest teraz zła, ale wręcz przeciwnie. Instruktorka ją pochwaliła, a Maddie wychodząc z lekcji była uśmiechnięta i jak najbardziej zadowolona z siebie. Cały dzień próbowałem dowiedzieć się, co się stało, Ash też, ale nie daliśmy rady. Za każdym razem powtarzała, że wszystko w porządku, a gdy nadal dopytywaliśmy denerwowała się. Nie mam pojęcia, może coś z rodzicami? Czasem się z nimi kłóciła, ale nigdy nie zachowywała w ten sposób.
Boli mnie to, że nie chce mi zaufać i powiedzieć co jest nie tak. Boli mnie to, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Ale ja dowiem się co jest nie tak i czyja to wina, choćby miało mnie to wiele kosztować.

______________

Chciałam tylko powiedzieć: PRZEPRASZAM.
Wiem, że bardzo długo nie było rozdziału, ale po prostu nie umiałam go napisać... Wyszedł bardzo kiepski, krótki ale przynajmniej wiecie kto napadł na Maddie, a ja nie chciałam zostawiać Was z niczym.
Teraz mam ferie, więc postaram się to nadrobić i znów wrócić do dodawania rozdziałów co tydzień.

Mam nadzieję, że bardzo Was nie zawiodłam i do następnego :)

PS. CHCIAŁABYM, ŻEBY KAŻDY KTO JEST INFORMOWANY SKOMENTOWAŁ TEN POST- JEŚLI NA FACEBOOK'U, TO PODPISAŁ IMIENIEM, JEŚLI NA TT, TO NAZWĄ. DZIĘKUJĘ :)
Keiko Amane Land Of Grafic