sobota, 6 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 17

*rozdział nie sprawdzony*

Maddie POV

Tak jak przypuszczałam, nauka z Justinem nie przebiegła w taki sposób, jaki bym chciała. Co chwile mnie zaczepiał i nie dawał czegokolwiek powtórzyć! Nie żeby mi się nie podobało, ale niedługo mieliśmy mieć ważny test. No cóż...
Teraz właśnie siedziałam na łóżku i czytałam książkę, "Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd" Matthew Quick'a.
Byłam już po kąpieli, a zegar wskazywał 22:10. Stwierdziłam, że niedługo będę musiała iść spać, w końcu jutro znowu szkoła... borykanie się z tępą Carly i jej armią, oraz Josh'em. O nim to nawet nie chcę myśleć, ale muszę przyznać, że ta sytuacja w restauracji trochę mnie przeraziła. Tak, miałam przy sobie Justina i absolutnie nie bałam się, że stanie mi się coś złego... Chodzi o ogół. Czy on naprawdę mógłby podnieść rękę na dziewczynę? To pytanie cały czas krąży mi po głowie, odkąd go wtedy spotkaliśmy.
Postanowiłam przed snem jeszcze spakować się na jutro, bo znając życie- rano nie będę miała czasu na nic. Zawsze tak jest, mimo że tłumaczę sobie każdego wieczora, że zdążę. Dziś nie popełnię tego błędu.
Podeszłam do biurka i spojrzałam na wywieszony ponad nim plan lekcji. Poniedziałki mamy dość luźne: dwa wf, angielski, zajęcia artystyczne i historia. Na szczęście tylko pięć lekcji, wyjątkowo.
Spakowałam wszystkie potrzebne książki i zeszyty do mojej ulubionej czarnej torby. Cóż, nie wszystkie, bo część czekała na mnie w szatni. Strój na wf włożyłam do specjalnego worka i także upchałam do torby.
Poszłam jeszcze do toalety, a chwilę później leżałam wygodnie w łóżku, czekając na sen.

~następnego dnia~

Obudził mnie budzik... no tak, zaczyna się. Zwlekłam się z łóżka i wolnym krokiem podeszłam do szafy. Nie wiem dlaczego, ale dzisiaj szczególnie mi się nic nie chciało. Może przez ten poniedziałek. Wybrałam prosty, wygodny zestaw i udałam się z nim do toalety. Wzięłam także szybki prysznic, z nadzieją, że to mnie trochę ożywi. Niestety nie udało się. Umyłam także zęby i nałożyłam delikatny makijaż. Wchodząc z powrotem do swojego pokoju, zerknęłam na telefon i zobaczyłam, że jest już 7.30... Jeszcze tego brakowało, żeby się spóźnić... szkoda, żerodzice nie pozwalają mi jak na razie na samochód, ale w zamian za to, dostanę go w prezencie na 18-stkę. Wtedy dopiero będę mogła zrobić prawo jazdy... Wrzuciłam telefon do torby i wzięłam ją ze sobą.
Zeszłam na dół i na lodówce wisiała kartka:

"Cześć kochanie, musieliśmy dziś wyjść wcześniej, nie spóźnij się do szkoły. -Mama"

Nie chcąc tracić czasu, tradycyjnie, wzięłam miskę, wsypałam do niej płatki i zalałam mlekiem. Zawsze chce zrobić sobie jakieś pyszne śniadanie, obiad czy naleśniki, ale cóż... nigdy nie ma czasu. Tylko w weekend mamie czasem uda się coś takiego przygotować.
Szybko zjadłam i odstawiłam naczynia do zmywarki. Chwilę później, jak zawsze- punktualnie przyszedł po mnie Justin. Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybkim krokiem podeszłam, aby je otworzyć.
-Cześć księżniczko.- powitał mnie ciepło, dając krótkiego buziaka na powitanie. Od razu uśmiechnęłam się na ten gest. Wpuściłam go do środka, a sama zabrałam się za zakładanie butów. Wybrałam zwykłe, czarne botki na płaskiej podeszwie. Zarzuciłam na siebie też czarną parkę i zabrałam torbę. Wyszłam z domu i upewniając się, że zamknęłam drzwi na klucz, zauważyłam, że Justin idzie w kierunku swojego domu.
-Zapomniałeś czegoś?- zapytałam lustrując go wzrokiem i próbując wyczuć, że może czegoś nie wziął. (swoją drogą- wyglądał świetnie).
-Mam dla Ciebie niespodziankę.- odwrócił się w moją stronę i skinął głową bym do niego podeszła. Od razu to zrobiłam i złapałam chłopaka za rękę. Chwilkę później znajdowaliśmy się pod jego domem, a raczej garażem. Podszedł do drzwi i je otworzył, a ja zastałam tam czarnego mercedesa, o ile się nie mylę-jego rodziców.
-Umm, twoi rodzice nie poszli dziś do pracy?- zapytałam zdezorientowana podchodząc do chłopaka.
-Dali mi go! Oddali mi swój samochód!- krzyknął i od razu mnie przytulił, podnosząc lekko nad ziemią. Odwzajemniłam to, wiedziałam jak bardzo cieszył się, że wreszcie będzie mógł sam jeździć.
-Wow!- udało mi się wykrztusić, gdy Justin już mnie puścił.
-Kupili jakiś nowy, więc stwierdzili, że ten mogą mi oddać. Poprawiłem ostatnio trochę oceny, może to dlatego.- odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął.- Dziękuję, że tak na mnie naciskałaś i nie dałaś żyć, przynajmniej ta nauka się trochę opłaciła!- oboje zaśmieliśmy się na jego komentarz. To prawda, zawsze mu trułam dupę, żeby zaczął się uczyć. Troszkę poskutkowało.
-To co, wypróbujemy go?- wesoło zamachał kluczykami i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Madame.- próbował naśladować włoski akcent i ukłonił się przede mną, tym samym sprawiając, że wybuchłam śmiechem. Zadowolona usiadłam na miejscu, a mój chłopak aka największy gentelman na świecie zaraz do mnie dołączył.
-Wreszcie nie będziemy musieli jeździć metrem.- westchnął zrezygnowany.
-Ale zdajesz sobie sprawę, że autem będziemy jechać, jakieś dwadzieścia minut dłużej?- zapytałam unosząc jedną brew. Nie chciałam dzi że szkoła nie był, ale to była prawda. Mimo, że szkoła nie była daleko, to metrem trafilibyśmy tam o wiele szybciej.
-Cóż, będziesz musiała wcześniej wstawać... Jeśli oczywiście chcesz jechać z takim wspaniałym przystojniakiem, jak ja.- zabawnie poprawił swoją bluzę, znów zdobywając ode mnie chichot. On nigdy nie może być poważny.
-Rozważę taką opcję.- tym razem on mi zawtórował. Odpalił silnik i włączył radio, gdzie aktualnie leciała jakaś klubowa piosenka.
-A właśnie! Miałam pytać... rodzice wiedzą już o tatuażu?- powiedziałam dyskretnie spoglądając na jego przedramię.
-Jeszcze nie.
-Jak Ci się to udało?- spytałam zaskoczona. Napis wcale nie był aż tak mały. Plusem jest to, że mamy jesień i bez problemu można chodzić w długich rękawach.
-Nie mam pojęcia.- pokręcił głową z rozbawieniem. -Prędzej czy później będę musiał im powiedzieć.- westchnął.- Ale na razie, chcę się nacieszyć moim samochodem.*

~~
Tak jak myślałam, jechaliśmy o wiele dłużej i spóźniliśmy się pięć minut na lekcje. Nie mieliśmy tych samych, więc poszliśmy osobno. Ja niestety musiałam szybko biec do szatni, na szczęście była otwarta. W ekspresowym tempie przebrałam się w strój na wf i poszłam na salę.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam nieco zasapana do nauczycielki, która siedziała aktualnie na ławce.
-W porządku dołącz do reszty.- powiedziała i wskazała na grupkę dziewcząt robiących rozgrzewkę. Od razu zobaczyłam Ashley i stanęłam obok niej wykonując jakieś ćwiczenia, które pokazywała Lucy**.
-Co to za spóźnienie moja droga?- powiedziała żartobliwie moja przyjaciółka.
-Daj spokój. Justin dostał od rodziców samochód i uparł się, by nim przyjechać.- westchnęłam. On jest taki uparty.
-Boże, pewnie wieki staliście w korkach.
-Dokładnie tak.- odpowiedziałam i zaczęłam robić kolejne ćwiczenie, którym były skłony. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że nie ma dziś Carly, dziwne. Zazwyczaj pojawiała się na wf-ie, chociaż nie zawsze ćwiczyła. Narzekać nie będę.
-Dobrze dziewczyny!- klasnęła w dłonie pani Sparks i podeszła do naszej grupy.- Dziś pogramy w siatkówkę.- powiedziała entuzjastycznie i zaraz otrzymała kilka jęków. Ja osobiście się cieszyłam, lubiłam ten sport i szło mi całkiem nieźle. Może nie tak dobrze, żeby grać w reprezentacji szkoły, ale w porównaniu do innych dziewczyn, było w porządku. Zaczęłyśmy wybierać składy. Właściwie to ja i Jade, gdy do sali wbiegła Carly. A miało być tak pięknie...
Od razu podeszła do nauczycielki i zaczęła się tłumaczyć. Dokładnie nie słyszałam ich rozmowy, tylko pojedyncze słowa, z tego więc wywnioskowałam, chwilę potem dołączyła do naszej grupy z jej standardowym, irytującym uśmieszkiem. Szczerze mówiąc miałam ogromną ochotę jej dogryźć, ale powstrzymałam się.
W mojej drużynie była: Ashley, Lucy, Alison, Emma i Willow, a w drugiej: Jade, Carly, Suzie, Rose i Maya.
Zaczęłyśmy grać. To, że Carly była w przeciwnej drużynie dawało mi jeszcze większą motywację.
Walka. Wygrałyśmy, ja stałam na serwach. Przebiłam piłkę i zaczęła się rozgrywka.
Punkt dla nas.
Po kilkunastu minutach było już 15:8 dla Nas.
Zauważyłam, że rywale rozgrywają piłkę na trzy, w pewnym momencie Carly z całej siły odbiła piłkę i trafiła mnie prosto w nos. Zrobiła to specjalnie!
Automatycznie złapałam się za niego i usiadłam na podłodze. Zaczęły lecieć mi łzy. Podbiegły do mnie dziewczyny, a zaraz później nauczycielka.
-Matko Maddie, nic Ci nie jest?- dopytywała Ashley. Bolało jak cholera. Nie jestem typem panikary, ale czułam, że naprawdę coś mi się stało.
-Ty szmato, zrobiłaś to specjalnie!- krzyknęłam do mojego wroga publicznego numer jeden, gdy zauważyłam, że cieknie mi krew. Pani Sparks podała mi chusteczkę.
-Ja? Skądże.- udawała zaskoczenie. Tak, jasne. Może kiedyś bym w to uwierzyła, na pewno nie teraz.- Przepraszam, że tak wyszło.- powiedziała, a ja tylko przewróciłam oczami na jej sztuczną uprzejmość. Niech chociaż się teraz przyzna.
-Dziewczyny, koniec tego. Zaprowadź ją do pielęgniarki, Moore.- skinęła głową, a po chwili szłam już z przyjaciółką w stronę gabinetu.
-Nie wierzę, że to zrobiła!- prawie krzyknęłam.
-Może to naprawdę było niechcący.- próbowała mnie pocieszyć, ale ja znałam prawdę.
-Wierzysz w to?- zaśmiałam się sarkastycznie.
Weszłyśmy do pokoju pani Evans, szkolnej higienistki.
-Maddie dostała piłką w twarz. Dość mocno.- zaczęła tłumaczyć Ashley.
Kobieta skinęła głową, bym usiadła, tak też zrobiłam.
Zaczęła oglądać mój nos i w niektórych miejscach dotykać, co sprawiało mi ogromny ból.
-Na szczęście nie jest złamany, ale bardzo mocno stłuczony. Założę opatrunek i będziemy mogli Cię zwolnić do domu. Musiałaś nieźle oberwać.- powiedziała wciąż nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
Zrobiła tak jak powiedziała i dodatkowo wypisała mi zwolnienie, które będę musiała przekazać wychowawcy. Zaleciła, że jeśli będzie mnie bardzo bolało, mogę wziąć jakąś tabletkę i jakieś tam okłady, by załagodzić opuchliznę.
Ash odprowadziła mnie do szatni, gdzie się przebrałam, a później poszłam do szafki po kurtkę. Spojrzałam w lusterko, które było tam przywieszone.
-Matko, jak ja wyglądam.- przeraziłam się. Nos cały spuchnięty i w dodatku ten opatrunek.
-Nie jest tak źle.- dziewczyna poklepała mnie po ramieniu, ale chyba sama nie wierzyła w to co mówi.- Jeśli chcesz, wieczorem podrzucę Ci notatki.
-Jasne, wpadaj kiedy chcesz.- uśmiechnęłam się i dałam jej buziaka w policzek na pożegnanie.- A, i jeśli możesz, powiedz Justinowi co się stało.- dodałam po chwili i udałam się w kierunku wyjścia. Czeka mnie jeszcze podróż metrem z tym czymś na twarzy. O zgrozo...

Justin POV

Właśnie miałem iść na dół, na salę gimnastyczną po Maddie, która powinna kończyć teraz drugi wf. Po drodze jednak zatrzymała mnie Ashley.
-Mad jest zwolniona do domu.
-Czemu, coś się stało?- zapytałem zdezorientowany.
-Dostała piłką w nos.- westchnęła.- ale spokojnie, nie jest złamany, tylko mocno stłuczony.
-Od kogo?- martwiłem się. Wiem, że to prawdopodobnie nie było nic poważnego, ale mimo wszystko. Dziewczyna, którą kocham najbardziej na świecie siedzi teraz w domu, poobijana.
-Nie ważne, to był wypadek...- chciała zakończyć ten temat, więc zacząłem się domyślać czyja to była sprawka.
-Kto to zrobił?- powtórzyłem pytanie akcentując każdy wyraz. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
-Carly.
-Znowu ona!- krzyknąłem i zacząłem iść dalej w stronę sali gimnastycznej, licząc na to, że ona nadal tam jest. Słyszałem jeszcze teksty Moore, w stylu "odpuść sobie", ale ja nie miałem zamiaru. Nie mogłem uwierzyć, że wciąż ma jakiś problem.
Podszedłem pod wyznaczone miejsce, a już po chwili zobaczyłem jak z szatni obok wychodzi ta kretynka.
-Ej Carly!- krzyknąłem za nią.
-Słucham Cię Justin?- odwróciła się w moją stronę i zaczęła trzepotać rzęsami. Ta dziewczyna chyba naprawdę nie ma, ani wstydu, ani honoru.
-Odpierdol się w końcu ode mnie i Mad! Wiem, że nie zrobiłaś tego niechcący, każdy to wie. Może poza nauczycielką. I tutaj masz szczęście. Idiotko, mogło stać się jej coś poważnego!- wrzasnąłem, ale już po chwili się opanowałem widząc spojrzenia skierowane w naszą stronę.- Ale czy ty kiedykolwiek pomyślałaś o kimś innym niż o sobie?- zaśmiałem się sarkastycznie.- oczywiście, że nie!- dokończyłem swoje przemówienie i tak po prostu odszedłem. Nie miałem czasu na to, by jeszcze bardziej się denerwować. Ona nawet nie zareagowała, co mnie trochę zdziwiło. Może w końcu cokolwiek do niej dotrze...

~cztery dni później~

Maddie POV

Dziś piątek, przez cały tydzień nie chodziłam do szkoły. Chciałam zostać w domu, bo cały czas było widać ogromnego sniaka na moim nosie, nie dało się tego niczym zakryć! Dziś było już lepiej. Justin i Ashley codziennie mnie odwiedzali, więc nie nudziło mi się. Był już wieczór więc siedziałam w swoim pokoju przed laptopem, tradycyjnie sprawdzając portale społecznościowe.
Logując się na facebooka, zobaczyłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Nie wchodziłam na niego od środy, więc od razu pomyślałam, że to moja przyjaciółka lub chłopak.
Myliłam się i bardzo zaskoczyło mnie to, co zobaczyłam.
"Cześć Maddie, możemy się jutro spotkać? To bardzo ważne."
Cóż, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nadawcą był Evan. Czego on w ogóle chce?
"Nawet się nie znamy, a Ty masz do mnie ważną sprawę?" Odpisałam szybko, widząc, że kółeczko obok jego nazwiska ma zielony kolor, co oznaczało, że jest dostępny.
"Proszę." To dziwne, jednak ciekawość podpowiadała mi, bym się z nim umówiła. Co mi szkodzi?
"O której?" Odpisałam zrezygnowana, wiedząc, że nie mam co pytać o powód. Tak czy owak, nie odpowiedziałby mi teraz.
Chwilę potem dostałam odpowiedź.
"W tym parku, w którym się spotkaliśmy. O 12"
Nie odpisywałam już, tylko poszłam wziąć kąpiel. Cały czas zastanawiałam się, o co może chodzić.

_______
Matko, okropnie mi ten rozdział wyszedł. Nie miałam w ogóle weny. Przepraszam, ale nie chciałam zostawiać Was z niczym.
+już ponad 9tys. wyświetleń! Dziękuję.
*nie jestem pewna od którego roku życia, można mieć prawo jazdy w Anglii, ale to tylko opowiadanie, więc przyjęłam, że od 16 ;)
**Imię jakiejś koleżanki, pozostałe z gry w siatkówkę tak samo. Chodzi o to, że nie są jakieś ważne, więc nie mają postaci itd.

6 komentarzy:

  1. O jezu co ty gadasz rozdział jest świetny!! I czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super. Ale po co ona tam idzie. Co ten koleś od niej chce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem że nie tylko ja mamm strasznie zaniżoną samoocene o sobie alenie przesadzaj rozdział jest świetny a nawet lepszy i jestem ciekawa co chce od niej syn ojca szefa życze weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały. Jestes wspaniałą pisarką. Czekam na nn skarbie

    OdpowiedzUsuń
  5. super, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog. :) dopiero dzisiaj zaczełam go czytać a sie zakochałam. :)

    @oleandka_
    http://fanfictions-for-you01.blogspot.com
    http://sleeping-princess-jbff.blogspot.com
    http://bloodorsexyboy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Keiko Amane Land Of Grafic