*nie sprawdzony*
Maddie POV
Obudziłam się i przetarłam rękami zaspane oczy, chwilę potem siadając na łóżku. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest dziewiąta. Stwierdziłam, że i tak już nie zasnę, więc- mimo, że jak na weekend to wcześnie- wstałam. Wolnym krokiem podeszłam do szafy i szeroko ją otworzyłam szukając czegoś, co będzie odpowiednie na dzisiaj. Nie wyspałam się. Kompletnie się nie wyspałam, co może wydawać się dziwne, bo nie muszę wstawać do szkoły. Miałam bardzo lekki sen, a poza tym- wieczorem zastanawiałam się jeszcze dobre pół godziny o co chodzi Evan'owi. Może ma jakiś problem? Narkotyki? Albo jakieś problemy z gangiem? Boże, czemu od razu o tym pomyślałam... Chyba naoglądałam się za dużo filmów kryminalnych.
Z jednej strony to byłoby trochę smutne, gdyby nie miał komu się wygadać, tylko obcej dziewczynie.
Nie zbyt miałam ochotę na to spotkanie, ale jeśli będzie trzeba, postaram się mu pomóc.
Dzisiaj był dość ciepły dzień więc zdecydowałam się na samą koszulkę i bluzę. Do tego zwykłe spodnie i trampki. Wyglądało to całkiem w porządku. Wykonałam poranną toaletę, przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i wyprostowałam włosy. Stwierdziłam, że nie będę brać dziś torebki, więc wsadziłam trochę pieniędzy do kieszeni, tak na wszelki wypadek- w rękę wzięłam telefon i zeszłam na dół. Zastałam tam mamę. Zaraz, co ona robi tutaj tak późno?
-Cześć kochanie!- krzyknęła, gdy zauważyła jak schodzę po schodach. Podeszłam do kuchni, gdzie akurat była.
-Um, hej. Nie żebym narzekała, ale czemu jesteś w domu?- zapytałam nieco zaskoczona. Naprawdę cieszyłam się, że została, a z drugiej strony bałam się, że coś się stało.
-Mamy kilka dni wolnych do wykorzystania w pracy w ciągu roku, a że już listopad to postanowiłam, że dziś wezmę jeden z nich.
-Wow, świetnie!- powiedziałam entuzjastycznie.
-I robię twoje ulubione śniadanie!- oznajmiła z uśmiechem.
-Czyżby...
-Tak, naleśniki z nutellą i bananami.
-Boże, kocham Cię!- przytuliłam ją od tyłu, gdyż aktualnie stała przy kuchence, trzymając rączkę od patelni w jednej ręce.
-Tak, wiem. Jestem wspaniała.- obie zaśmiałyśmy się z jej pewności siebie.
Siadłam przy wysepce kuchennej i czekałam na posiłek w międzyczasie sprawdzając swój telefon.
Zauważyłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość.
Od: Justin
Jesteś dzisiaj wolna? xo
Szybko odpisałam:
Myślę, że będę miała czas po południu.
Chciałam zgrabnie ominąć temat tego, co zamierzam robić za chwilę. Sama nie wiedziałam dlaczego. Przecież nie robiłam nic złego... tylko, że Justin mógłby być zazdrosny, a tego nie chciałam. Moje rozmyślenia przerwała mama, która właśnie podstawiła mi pod nos szklankę soku pomarańczowego i moje ukochane naleśniki. Pachniały niesamowicie!
Razem z mamą, która teraz siedziała obok mnie zajęłyśmy się jedzeniem.
-Więc, jak tam z Justinem?- zagadnęła, żartobliwie uderzając mnie w ramie, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Może rodzice ciężko pracowali, ale i tak udało nam się zachować w miarę dobry kontakt. No, może trochę gorzej z tatą.
-Maaamo- jęknęłam, celowo przeciągając wyraz- Jest dobrze, nawet bardzo.- powiedziałam po chwili, już poważniej i uśmiechnęłam się, odwracając w jej stronę, co odwzajemniła.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.- pogłaskała mnie ręką po plecach. Miałam to szczęście, że lubili Biebera i nie był materiałem na chłopca-do-przesłuchiwania.
Kilka minut później skończyłam posiłek i odniosłam naczynia do zmywarki. Spojrzałam na zegarek w moim telefonie, który wskazywał 10.30. Mam jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam, że pójdę na górę i chwilę poczytam.
-Mamo, o 12 jestem umówiona w parku, ale nie potrwa to długo.- zapewniłam ją idąc z kuchni w kierunku schodów.
-W porządku.- odpowiedziała, a ja w duchu podziękowałam jej, że nie pytała z kim. Sama nie wiem, czemu ten temat mnie tak krępował, w końcu to był zwykły znajomy...
Poszłam na górę i tak jak planowałam, sięgnęłam po książkę siadając wygodnie na łóżku.
Skończyłam czytać niecałą godzinę później i stwierdziłam, że powoli zacznę się kierować do parku, który co prawda był niedaleko. Włożyłam telefon do kieszeni bluzy i wyszłam z domu. Naprawdę była dziś ładna pogoda, szczególnie jak na listopad. Dość ciepło i na szczęście nie padało.
Przyszłam na miejsce przed czasem więc usiadłam na ławce i czekałam na chłopaka. Trochę stresowałam się tym, co chce mi powiedzieć, albo o co się poradzić. Jeśli to naprawdę coś poważnego?
Zamyśliłam się, a już po chwili zobaczyłam jak w moją stronę idzie Evan z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Nie wyglądał na smutnego, a przecież to miało być ważne, a nie pisał tak jakby to miało być coś wesołego... nie ważne. Wstałam i już chciałam coś powiedzieć, kiedy chłopak mnie wyprzedził.
-To co? Gdzie idziemy? Starbucks, może jakiś spacer? Albo wiem! Do tej nowej knajpy przy Wall Street!- niemalże krzyknął entuzjastycznie. Co kurwa?
-Słucham? To miało być coś ważnego, nie możesz powiedzieć tego tutaj? Trochę się spieszę.- skłamałam, ale naprawdę nie miałam ochoty nigdzie z nim iść... i dlaczego do cholery był taki szczęśliwy, ja już miałam najgorsze myśli.
-Właściwie to...umm..- zaczął się jąkać i podrapał niezręcznie po karku.
-No wykrztuś to z siebie.
-Poprosiłem żebyś przyszła, tylko dlatego, żebyś się ze mną umówiła.
CZY. JA. SIĘ. KURWA. PRZESŁYSZAŁAM.
Moja mina w tym momencie musiała być prześmieszna, ale nie przejmowałam się tym. Założyłam ręce na piersi i przyglądałam mu się ze zmarszczonymi brwiami, czekając na dalszą część jego przemówienia.
-Słuchaj.- zrobił krok w przód, natomiast ja się odsunęłam.- To, że tu przyszłaś oznacza, że coś dla Ciebie znaczę, prawda? Może chociaż troszkę się martwiłaś i dlatego tutaj jesteś.
-Dobrze, teraz tu mnie posłuchaj- przerwałam mu- Przyszłam tutaj, bo myślałam, że narobiłeś sobie jakiś problemów! Albo, że nie masz z kim pogadać, czy coś w tym stylu!- niemalże krzyknęłam. Po co marnował mój czas.- Poza tym, mam chłopaka, którego bezgranicznie kocham.- dodałam już ciszej i poważniej. Jego twarz zmieniła wyraz.
-Cóż, tak czy owak umówisz się ze mną, a nawet zrobisz coś innego.- do jego twarzy w tym momencie przykleił się irytujący uśmieszek, a on do mnie mrugnął.
-Chyba trochę za dużo sobie pozwalasz! Nie jestem kimś kim możesz pomiatać.- szybko się odgryzłam, powstrzymując od wybuchu.
-Jeśli nie, twój tatuś straci pracę.- ironicznie się zaśmiał.
-Jesteś chory! Ciekawe co niby zrobisz, hmm?- próbowałam ukryć to, że w tym momencie naprawdę przestraszyłam się jego zamiarów.
-Tym się nie przejmuj, mam dużo opcji. Mogę na przykład powiedzieć, że wizerunek wasza rodzinka psuje wizerunek firmy, bo się puszczasz. Albo, że twój tatulek się do mnie przyjebał.- Moja dłoń automatycznie wylądowała na jego policzku. Nie będzie mnie kutas bezkarnie obrażał. Jego to widocznie nie ruszyło, bo cały czas arogancko się uśmiechał.
-Idę stąd, nie mam zamiaru dłużej z tobą rozmawiać, jesteś zwykłym dupkiem!- chciałam przejść, niestety chłopak mi to uniemożliwił, chwytając mój nadgarstek, spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nienawiści.
-Masz czas do poniedziałku, zastanów się dobrze. Albo się ze mną prześpisz, albo ja porozmawiam z ojcem. Tik tak, czas leci.Wybór należy do Ciebie.- wyrwałam się z jego uścisku i jak najszybciej wyszłam z parku czując łzy na moich policzkach.
Dlaczego był takim dupkiem?
Dlaczego musiałam go poznać?
I co ja teraz do cholery mam zrobić?!
~~~~
Wróciłam od razu do domu i pobiegłam na górę. Na szczęście mama nie zauważyła, że byłam smutna czy coś w tym stylu. Zachowałam pozory. Obiad zjadłyśmy we dwie, stwierdzając, że jesteśmy głodne, a tata wróci później.
Właśnie leżałam u siebie na łóżku i zastanawiałam się, po co ja poszłam na to spotkanie... Chociaż, gdyby chciał mi zrobić przykrość i złożyć tę ohydną propozycję, znalazłby inny sposób.
Nie wiedziałam co mam zrobić... To znaczy- oczywiste, że nie pójdę z nim do łóżka, nie ma takiej opcji. Nie robiłam tego nawet ze swoim chłopakiem, mimo, że bardzo go kocham a co dopiero z takim typem, jak on. Bałam się tylko, że naprawdę nagada coś swojemu ojcu, a on przez to zwolni mojego. Pieprzona kolacja, jakby jego żona nie mogła przyjść. Już lepiej jakby był sam, tylko nie z tym Evan'em!
Nie wierzę, że na początku myślałam, że jest w porządku... Cóż, pozory mylą.
Moje myśli przerwał dzwoniący telefon. Zobaczyłam, że to Justin i natychmiast odebrałam.
-Cześć kochanie.- powitał mnie słodko.
-Hej.- zebrałam się na najweselszy ton, jaki mogłam.
-To jak, spotykamy się?- Cholera. Zauważy, że coś jest nie tak. Cały czas byłam jakby nieobecna, a on zawsze to wyczuwał.
-Przepraszam, ale strasznie źle się czuje.- kolejne kłamstwo, brawo.- To chyba jakaś grypa żołądkowa.
-Oh, rozumiem.- powiedział smutno. Nienawidzę go okłamywać.
-Może jutro poczuję się lepiej i będziesz mógł wpaść po południu?- starałam się jakoś poprawić sytuacje i jego humor.
-Pewnie, jak mógłbym nie skorzystać z takiej propozycji.- zaśmiał się cicho, na co odetchnęłam z ulgą.
-To, do zobaczenia jutro.
-Zdrowiej kotku.
-Dziękuję, kocham Cię. Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się nie dając szansy na odpowiedź. Opadłam głośno na poduszkę i teraz dręczyła mnie kolejna rzecz: Czy powiedzieć Justinowi?
_______
Przepraszam, że taki słaby i krótki, mało Jaddie, ale naprawdę nie miałam weny w tym tygodniu.
Myślę, że nie tego spodziewałyście się po "słodkim Evanie", co?
Ciekawe co Mad zrobi :)
Mam nadzieję, że przynajmniej trochę się spodobał.
aaaaaaaaa niech powie Justinowi niech mu powie. On pewnie coś wymyśli.
OdpowiedzUsuńA rozdział super!
no niech mu lepiej powie
OdpowiedzUsuńi czekam na kolejny ;)
Wow rozdział świtny a ten chłopak to po prostu dupek idiota i dalej można by wymieniać czekam na nn i życze weny
OdpowiedzUsuńwkurzył mnie ten debil
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńCiekawie by było gdyby Justin zaczął nałogowo palić. Albo Selena.
OdpowiedzUsuńBylabym bardzo szczęśliwa gdybyś coś takiego zrobiła.
jejkku, jak ona mu powie to on go zabije *- zajebisty blog. Kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńrozdziały są już do 22, tylko wejdź w "stronę główną"
Usuń+dziękuję :)