*ROZDZIAŁ NIEDOKŁADNIE SPRAWDZONY, ZROBIĘ TO INNYM RAZEM. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY
Maddie POV
Wreszcie piątek! Przez te kilka dni w szkole wszystko było w jak najlepszym porządku, nigdy nie zapomnę miny Carly, gdy z Justinem weszliśmy do szkoły objęci, a potem jeszcze celowo pocałowaliśmy się na jej oczach. Bezcenne.
~flashback~
Staliśmy przed budynkiem szkoły, w jak najlepszym humorze. Właściwie, odkąd cała sprawa z listem się wyjaśniła, codziennie jestem szczęśliwa. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że tak łatwo dałam się nabrać, ale nie ważne.... Tak łatwo nie uda jej się tego wszystkiego rozwalić.
-Co masz teraz?- uśmiechnął się chłopak i oderwał mnie od moich myśli.
-Fizykę- jęknęłam- a Ty?
-Angielski, może nie będzie tak źle.- westchnął.
Justin spojrzał odruchowo na zegarek na swojej ręce.
-Chodźmy, zaraz dzwonek na lekcję- złapał mnie za rękę a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Od razu moim oczom ukazała się Carly, stojąca przy szafce ze swoją armią. No, będzie ciekawie.
Zatrzymaliśmy się, a ja namiętnie pocałowałam Bieber'a, kątem oka upewniając się, że suka będzie widziała. Oczywiście nie był mi dłużny, od razu odwzajemnił pocałunek jedną rękę kładąc na moim policzku, a drugą na talii.
-Za co to było?- oblizał usta i zaśmiał się, gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Mała zemsta- uśmiechnęłam się cwanie i dyskretnie skinęłam głową w lewą stronę, gdzie stała właśnie ona z otworzonymi ustami i wpatrywała się w nas.
-Oh, a więc tylko dlatego mnie całujesz.- powiedział i zrobił minę "szczeniaczka", na co zachichotałam.
-Oczywiście, że nie. Ale... przeszkadza Ci to?- uniosłam brew.
-Możesz mścić się kiedy chcesz.- oboje zaśmialiśmy się i zaczęliśmy iść w jej kierunku.
-To teraz zostało jeszcze trochę się pokłócić.
Celowo szturchnęłam ją ramieniem, gdy szłam.
-Uważaj jak łazisz!- krzyknęła za mną, ale wiedziałam, że było jej głupio z tym co widziała. Ona sądziła, że może mieć każdego... niestety nie jego.
-Ups, nie zauważyłam Cię, to pewnie dlatego, że jestem zajęta MOIM chłopakiem.- celowo dałam nacisk na przedostatnie słowo i posłałam jej swój sztuczny uśmiech.- A teraz na poważnie- zrobiłam krok do przodu- Jeśli myślisz, że głupim listem uda Ci się to zniszczyć to się mylisz, nigdy nie będziesz go miała, pogódź się z tym w końcu, bo zaczynasz się robić trochę żałosna.- prychnęłam i odeszłam.
Justin nie odzywał się, ale to dobrze, wiem, że ta cała sytuacja jego też bardzo zdenerwowała, ale posłał jej tylko spojrzenie pełne pogardy. Coś odbąknęła, ale nawet nie zwracałam uwagi, bo zaczęliśmy się razem śmiać.
~end of flashback~
Teraz szykowałam się właśnie na imprezę, mam nadzieję, że tym razem nikt nam nie przeszkodzi, bo z ostatniego zaplanowanego razu nie mam miłych wspomnień... Tak czy inaczej, była dopiero siedemnasta, do przyjścia Justina po mnie zostały jeszcze trzy godziny, więc poprosiłam Ashley, by wpadła do mnie ze swoim strojem (bo znając życie, wybrała go już kilka dni temu) i mi pomogła coś wybrać. Napisałam sms, a po chwili dostałam odpowiedź.
Jasne, będę za jakieś pół godziny, makijaż i włosy zrobimy u Ciebie:*
Ona szła na imprezę z Kenny'm. To słodkie, że zaczęło się od zwykłej rozmowy, poprzez zaproszenie na bal, a teraz regularnie się spotykają. Długo był jej crush'em, więc mogę sobie wyobrazić jak bardzo jest teraz szczęśliwa. Co do Justina... moje uczucia co do niego są już chyba pewne. Boję się mu to powiedzieć, bo co jeśli on nic do mnie nie czuje? Jeśli dla niego to dalej tylko zakład?
Skoro moja przyjaciółka ma być za trzydzieści minut, postanowiłam wziąć szybki prysznic przed ubraniem się w strój na imprezę. Wychodząc z kabiny włożyłam wcześniej przygotowaną czystą bieliznę, zwykłą koszulkę i dresy by nie paradować pół nago przed Ashley. Gdy weszłam do swojego pokoju, zarzuciłam na siebie też sweter, który losowo wyciągnęłam z szafy, bo było dość zimno i zeszłam na dół. Rodzice oglądali w salonie telewizję. Tata ostatnio coraz częściej jest w domu, przedwczoraj byliśmy we trójkę w restauracji, z czego się bardzo ucieszyłam. Lubię gdy spędzamy razem czas, usiadłam obok nich i spojrzałam w ekran telewizora, leciał jakiś film kryminalny, za którymi osobiście nie przepadam.
-To ty jeszcze nie gotowa?- zagadnęła mama.
-Ashley ma zaraz przyjść i pomóc wybrać mi jakiś strój.- uśmiechnęłam się do nich.
Pooglądaliśmy chwilkę, aż usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O to pewnie ona!- powiedziałam szybko i szybkim krokiem podeszłam w stronę drzwi, otworzyłam je i wpuściłam przyjaciółkę do środka.
-To my będziemy na górze- krzyknęłam do rodziców, na co odpowiedzieli coś w stylu "okej", zajęci oglądaniem.
Po kilku minutach stałyśmy obie przed moją szafą oglądając każdą sukienkę z osobna i odrzucając większość.
-Może ta?- spytała moja przyjaciółka, pokazując jedną z kreacji. Chwilę się zastanowiłam i odpowiedziałam:
-Niee, za bardzo... różowa. Chciałabym wyglądać dzisiaj trochę dojrzalej, rozumiesz?
Dziewczyna tylko skinęła głową i wzięła się za dalsze przeszukiwanie mojej szafy, a ja opadłam na łóżko(na którym z resztą znajdowały się właśnie porozrzucane ubrania) wypuszczając z siebie zrezygnowane westchnięcie. Tak, jestem bardzo pomocna. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej i odetchnęłam z ulgą, zostały jeszcze ponad dwie godziny, więc pewnie zdążymy.
-Hej Ash, może zrobimy teraz makijaż? W końcu i tak na razie nic nie wybrałyśmy...- wskazałam głową na cały mój pokój, który był teraz jednym, wielkim bałaganem.
Zabrałyśmy się więc do roboty. Po ponad godzinie obie byłyśmy już wyszykowane... no z wyjątkiem strojów. Różnica była taka, że moja przyjaciółka swój miała wybrany i właśnie przebierała się w toalecie, a ja siedząc na łóżku, wciąż w dresie, ale za to pełnym makijażu i pokręconymi już włosami.
Wpatrywałam się w drzwi, czekając na Ashley.
Chwilę później dziewczyna weszła do pokoju, a mi opadła szczęka.
-Pięknie wyglądasz!- prawie pisnęłam- Kenny będzie zachwycony- puściłam jej oczko, na co się zaśmiała.
-Mam taką nadzieję!- usiadła obok mnie.- To teraz trzeba coś wybrać dla Ciebie.- westchnęłam i podeszłam do szafy znów przeglądając wszystko po kolei, przy okazji zbierając rzeczy z podłogi. Natknęłam się na jasną spódnicę z wysokim stanem.
-Co myślisz o niej?- pokazałam ją przyjaciółce.
-Śliczna, tylko teraz trzeba do niej dobrać jakąś górę.- Dołączyła do mnie i zaczęłyśmy szukać czegoś odpowiedniego. Kilka minut później zdecydowałyśmy się na jasny top na ramiączkach, który idealnie pasował. Poszłam się przebrać do łazienki, a po chwili znów pokazałam się Moore. Weszłam, a ona przez pierwsze sekundy tylko wpatrywała się we mnie z kamienną miną i nic nie mówiła.
-Co? Jest źle?- Zapytałam zirytowana. Miałam już dość szukania tego stroju i byłabym szczęśliwa, gdyby wreszcie coś się nadawało.
-Jest idealnie!- poderwała się i podeszła mnie przytulić, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Dziękuję, wreszcie!- na te słowa obie się zaśmiałyśmy. Był początek października, było już dość chłodno a my w sukienkach... no, ale cóż, weźmiemy jakieś kurtki, a na imprezie i tak będziemy tańczyć. Swoją drogą, były to osiemnaste urodziny jednego z absolwentów naszej szkoły, grał kiedyś w drużynie koszykówki, Justin też wtedy już tam był więc dostał zaproszenie, a ja idę jako osoba towarzysząca. Podobnie było z Ashley, to Kenny kumplował się z solenizantem. Na prezent złożyliśmy się w czwórkę, w końcu i tak nie wiedziałybyśmy co kupić. Zdecydowaliśmy się na album jego ulubionego artysty, a do tego dwa bilety na przyszły koncert.
Stwierdziłyśmy, że jest jeszcze trochę czasu więc postanowiłyśmy pokazać się moim rodzicom, zeszłyśmy na dół. Mama zachwycała się jak pięknie wyglądamy i jakie to z nas już duże dziewczyny, a tata narzekał, że pewnie każdy chłopak będzie się na nas gapił i uganiał...
Siedzieliśmy właśnie na kanapie w salonie wciąż rozmawiając z nimi i negocjując, czy mogę nocować u mojej przyjaciółki po imprezie.
-No, ale mamo!- po raz setny starałam się przekonać moją rodzicielkę- Napiszę do Ciebie sms, że wszystko okej i przyjdę jutro rano, wszystko będzie dobrze. Rodzice Ashley nie mają nic przeciwko, prawda?- spojrzałam na dziewczynę, na co ta gorączkowo pokiwała głową.
-No już w porządku, tylko rano zadzwoń, bo Nas pewnie nie będzie w domu, wychodzimy około dziewiątej do pracy.
-Ale przecież...-urwałam.- Zgadzasz się?- zapytałam zaskoczona, że tak po prostu mi pozwoliła, skoro przez dobre piętnaście minut próbuję ją namówić.
-Tak, inaczej nie dałabyś mi spokoju.- zaśmiała się, w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam. Justin stał do mnie plecami, ale gdy tylko usłyszał dźwięk klamki od razu obrócił się i spojrzał na mnie.
-Cześć ko...-urwał i zlustrował mnie wzrokiem, z góry na dół przygryzając wargę.- Pięknie wyglądasz.- powiedział wprost do mojego ucha, po chwili dając mi krótkiego buziaka w usta, w końcu moi rodzice siedzieli w salonie.
-Ty też.- uśmiechnęłam się zawadiacko i także obejrzałam jego strój. Nie kłamałam, wyglądał świetnie.
Wpuściłam chłopaka do środka, a sama poszłam jeszcze na górę po różowe szpilki, których zapomniałam wcześniej zabrać i torebkę. Zeszłam na dół, założyłyśmy z Ashley kurtki, a już po chwili siedzieliśmy z Justinem w samochodzie jego rodziców.
-Kenny nie miał nic przeciwko, że pojedziesz z nami?- Jakoś zapomniałam wcześniej o to zapytać, na pewno umówiła się z nim, że po nią przyjedzie. Mam nadzieję, że im tego nie spieprzyłam moimi modowymi problemami...
-Nie, zrozumiał. Spotkamy się przed wejściem.- uśmiechnęła się.
Impreza odbywała się w klubie, Nathan-czyli koleś, który ma dziś urodziny- wynajął go. Tak swoją drogą, to słyszałam, że zaprosił masę osób i jego domówki to zawsze były "grube melanże". No cóż, zobaczymy...
Wyszliśmy z auta i od razu zauważyliśmy chłopaka Ash. Właściwie, to nie było jeszcze oficjalne, ale z Justinem twierdziliśmy, że to tylko kwestia czasu, przypuszczamy nawet, że dzisiaj na imprezie zapyta czy chce zostać jego dziewczyną.
Moja przyjaciółka od razu podeszła do niego i pocałowała w policzek. Awh, to słodkie. Całą czwórką weszliśmy do środka, a usta wszystkich uformowały się w literę "o". To było niesamowite!
Wszędzie kolorowe światła, duża sala, stoliki, DJ, otwarty bar, dobra muzyka i tłum ludzi! Rozebraliśmy się i zostawiliśmy okrycia wierzchnie w szatni. Chwilę nam zajęło by znaleźć solenizanta, ale w końcu się udało.
-Siema stary.- Justin przywitał się z nim "męskim uściskiem", a po chwili to samo zrobił Kenny.- To Maddie, moja dziewczyna- chłopak przedstawił mnie, a ja czułam, że się zarumieniłam. Mam nadzieję, że nie było tego widać...
-Miło mi poznać.- uścisnął moją dłoń i puścił mi oczko, czego Justin na szczęście nie zauważył. Ja tylko się uśmiechnęłam. Po chwili Ash również została przedstawiona, ale Parker* jakoś zgrabnie wymigał się od nazwania ją swoją dziewczyną. Eh, szkoda.
-To od całej naszej czwórki.- Justin podał mu małą torebkę z prezentem, w której była wcześniej wspomniana płyta i koperta, nie obyło się bez prezerwatyw i wódki, o czym nie miałam pojęcia i sądząc po minie Moore, ona też. Chłopak szybko ją otworzył i chyba go zamurowało, bo wpatrywał się w nią przez chwilę, a potem zwrócił do Nas:
-Jesteście niesamowici, dzięki. Wszystko na pewno się przyda.- puścił oko chłopakom i cała trójka zaczęła się śmiać. Chłopaki...
***
Minęły już dwie godziny, a ja wcale nie mam dość! Wypiłam dwa piwa, więc jest mi trochę weselej, ale to nic szczególnego. Nie mam zamiaru się upić, Justin prowadzi więc miał nie pić... Cóż na początku był pewien tego tak samo, jak faktu, że jest mężczyzną, ale gdy zaczęła się pierwsza kolejka, to sobie odpuścił. W końcu "urodziny, trzeba wypić za jego zdrowie". Nie miałam mu tego za złe, w końcu to impreza, a on nie był nawalony w trzy dupy tylko lekko podcięty po kilku kolejkach, miał mocną głowę. Właśnie tańczyliśmy do piosenki Zhu "Faded", dość odważnie ale wiecie... nie dziwkarsko.
Po chwili utwór się skończył, a DJ przerwał na chwilę:
-Gdzie jest nasz urodzinowy chłopak?- wszyscy zaczęli wiwatować, a reflektor odnalazł Nathana.- Życzymy Ci wszystkiego najlepszego, dobrych dziewczyn, kasy i barku pełnego drogich alkoholi!- krzyknął, a my zaczęliśmy klaskać.- Dobra to teraz może dla odmiany, coś dla zakochanych?- powiedział i puścił wolny utwór Sam'a Smitha- Stay With Me. To dokładnie ta sama piosenka której słuchałam po całej aferze... o ironio.
Z Justinem uśmiechnęliśmy się do siebie, położyłam głowę na jego ramieniu i zarzuciłam mu ręce na szyję, a on jeździł swoimi od mojej talii do bioder. Stwierdziłam, że to może dobry pomysł by porozmawiać o moim uczuciu, to trochę krępujące, ale umowa była taka, że mieliśmy być ze sobą szczerzy. Właśnie miałam coś powiedzieć, gdy chłopak mnie wyprzedził.
-Maddie?- zapytał wpół-szeptem, żebym mogła dobrze go usłyszeć, w końcu muzyka grała dość głośno.
-Mhm?- uśmiechnęłam się, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Westchnął.
-Nie chce już kontynuować zakładu.- powiedział jakby na jednym wdechu, a mi momentalnie zrobiło się gorąco i smutno... Co zrobiłam nie tak?
_____________
*pełne imię to Kenny Parker, musiałam coś wprowadzić, żeby nie było za dużo powtórzeń.
Udało się! Dałam radę napisać rozdział i dodać już dzisiaj, ze specjalną dedykacją dla Pauli:*
Mam nadzieję, że się spodoba. Co myślicie o końcówce? Wybaczcie to trzymanie w niepewności.
Mam nadzieję, że się spodoba. Co myślicie o końcówce? Wybaczcie to trzymanie w niepewności.
Chciałam tylko powiedzieć, że widocznie bardzo mało osób czyta tego bloga, bo pod postem są 3-4 komentarze, a to mało motywujące...
Nie wiem, czy mam pisać te rozdziały skoro i tak ledwo kilka osób je przeczyta.
Moglibyście podać dalej TEGO TWEET'A?
Z góry dziękuję i prawdopodobnie do następnego;)
Halo halo! Rozdział swietny. No i dziewczyno! Ja juz chce następny!
OdpowiedzUsuńIdealny!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;) coś czuję że Justin zapyta ją o chodzenie :)
OdpowiedzUsuńPowie jej ze ja kocha czy coś
OdpowiedzUsuńKocham to :)))
OdpowiedzUsuńdawaj kolejny :))
OdpowiedzUsuńtylko nie zepsuj nic!!! oni mają być razem!
superr ;)))
OdpowiedzUsuńczytam wszystkie twoje rozdziały ale nie mam czasu na komentowanie zawsze:)
OdpowiedzUsuń