Justin POV
Od razu spoliczkowałem się mentalnie, zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Nie chodziło o to, że mam jej dość i chce zakończyć to wszystko... Wręcz przeciwnie. Dziewczyna odsunęła się trochę ode mnie, gdy nie odpowiadałem i spojrzała głęboko w oczy. Jej wydawały się teraz takie... smutne? Przerażone? Tak, sądzę, że to odpowiednie słowa.
-Kurwa, Maddie. Nie tak to miało zabrzmieć.- uderzyłem się otwartą ręką w czoło.- Możemy gdzieś wyjść? Na chwilę na górę? Myślę, że Nathan wynajął cały klub, łącznie z lożą na górze. Tam jest ciszej.
-Okej.- powiedziała cicho i westchnęła. Nie chcę, żeby pomyślała o tym złym... Skierowaliśmy się w kierunku schodów i dość szybko weszliśmy na górę. Od razu poczułem ulgę, gdy z okołu siedmiu stolików razem z sofami i fotelami, tylko dwa były zajęte przez niedużą grupkę. Usiedliśmy obok siebie przy tym najbardziej oddalonym od każdego, przy ścianie.
-Nie chodziło mi o to, że nie chcę już tego wszystkiego, czy, że Cię nie lubię. Wręcz przeciwnie- ostatnie zdanie wypowiedziałem bardziej szeptem, a dziewczyna posłała mi zdezorientowane spojrzenie, chcąc bym kontynuował.- Myślę, że czuję coś do Ciebie coraz bardziej i nie chce, żeby to był TYLKO zakład- celowo zaakcentowałem przedostatnie słowo.- Rozumiesz, prawda?- kontynuowałem, nie czekając na odpowiedź.- Pewnie brzmię teraz jak idiota, zacinając się, ale robię to po raz pierwszy. Wiesz, tak szczerze wyznaję miłość.- Jej oczy zapłonęły teraz nowym, zupełnie obcym uczuciem, ale wiedziałem, że było to coś pozytywnego. Patrzyliśmy się na siebie, jeszcze przez chwilę, nic nie mówiąc.- Kocham Cię, Mad.- Gdy ostatecznie to wyznałem dziewczyna szeroko się do mnie uśmiechnęła. Zbliżyłem się do niej i delikatnie pocałowałem. Jednak ona chciała czegoś więcej. Nie żebym narzekał, po prostu cieszę się, że wyszła z inicjatywą, mimo wszystko nie chciałem robić nic pochopnie, może wcale nie odwzajemniała mojego uczucia?
Złapała mnie za tył głowy i pogłębiła pocałunek. Oczywiście ja nie pozostałem dłużny, jedną rękę kładąc na jej policzku, a drugą lekko pociągnąłem ją do siebie, by usiadła na moich kolanach. To było dość jednoznaczne, ona też mnie kocha. Szczerze mówiąc, kamień spadł mi z serca. Po chwili, gdy zaczynało nam obojgu brakować powietrza odsunęliśmy się od siebie, jednak wciąż stykając nosami. Myślę, że nasze głębokie i szybkie oddechy można było słyszeć w całej sali. Na szczęście nikt nie zwracał uwagi, byli w drugim końcu pomieszczenia zajęci sobą, swoją rozmową.
-Ja Ciebie też- wyszeptała po chwili, mając łzy w oczach.
-Kochanie, tylko nie płacz- pogładziłem ją po policzku.- Wygląda na to, że oboje przegraliśmy.- westchnąłem, delikatnie się uśmiechając, chcąc rozluźnić nieco atmosferę.
-Ej! Nie prawda, Ty powiedziałeś to pierwszy.- szturchnęła mnie w ramię, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy na górze, porozmawialiśmy i powygłupialiśmy się. Postanowiliśmy zejść na dół, jeszcze chwilę się pobawić i niedługo już wrócić. Niestety, nie mogłem prowadzić, bo piłem. Nie nawaliłem się, ani nic z tych rzeczy, po prostu wolałem być ostrożny, to był samochód ojca.
**
Jakieś pół godziny później powiedzieliśmy Ash, że wychodzimy. Stwierdziła, że z Kennym też zaraz wychodzą i mamy poczekać na nich przed klubem. Pożegnaliśmy się też z Nathanem, podziękowaliśmy za udaną imprezę, ubraliśmy się i zgodnie z jej prośbą, wyszliśmy na zewnątrz.
-Wiesz co Ci powiem.- westchnęła ze zdegustowaną miną, a ja byłem kompletnie zdezorientowany.- To nie było najlepsze wyznanie miłości, jakie widziałam. Ba, nawet nie najlepsze jakie przeżyłam.- spojrzała na swoje paznokcie i charakterystycznie cmoknęła ustami, jakby chciała przekazać "nie wiem czy coś z tego będzie". Stałem tam kompletnie zaskoczony i wpatrywałem się w Maddie, z szeroko otwartymi oczami.
-Mogłeś chociaż skombinować jakieś kwiaty, albo biżuterię.- wzruszyła ramionami, jakby było to coś oczywistego. Cóż, może było... ale ze mnie palant, mogłem pomyśleć o tym wcześniej, przecież dla dziewczyn takie chwile, to pewnie coś wielkiego.
-Słuchaj, przepra...-chciałem zacząć się tłumaczyć, robiąc dziwne gesty dłońmi, jakby to miało pomóc, ale dziewczyna przerwała mi wybuchem śmiechu.
-Co Cię tak bawi?- spytałem unosząc brwi i uważnie ją obserwując.
-Gdybyś tylko widział swoją minę.- zdołała powiedzieć pomiędzy napadami gromkiego śmiechu. Czyli żartowała... właściwie to i lepiej, ale jak mogła mnie tak nabrać!
-Z Justina Biebera się nie żartuje.- próbowałem udawać groźnego, ale szczerze mówiąc chciało mi się śmiać. Potrafiliśmy przekomarzać się jak dzieci, jak prawdziwi przyjaciele, którymi z resztą nadal byliśmy. Od razu zacząłem biec po dziewczynę. Próbowała uciekać, ale wysokie buty jej na to nie pozwoliły. W ogóle nie rozumiem jak dziewczyny mogą w tym chodzić, ugh....
Złapałem ją i szybko przerzuciłem sobie przez ramię, na co ona zaczęła uderzać mnie w plecy.
-I co teraz?- powiedziałem wciąż starając się być poważnym, ale coraz mniej mi to wychodziło.
-Justin postaw mnie natychmiast!- krzyczała i śmiała się na zmianę.- Jestem w spódnicy!
-Nie szkodzi, niech inni też popatrzą, chociaż tyle mogą zrobić.
-Jesteś idiotą!- O nie, tak tego nie zostawię. Zacząłem biegać z nią w kółko, oczywiście cały czas trzymając ją pod kolanami.
-Przestań, niedobrze mi!- cały czas, tym razem oboje śmieliśmy się. W końcu się zatrzymałem.
-To mnie przeproś.
-Za co?- zapytała oburzona.
-Za to, że sobie ze mnie żartowałaś i mnie przezywasz.- powiedziałem smutnym tonem, niczym małe dziecko, które nie dostało lizaka.
-Dobraaa, przepraszam.- westchnęła- Teraz mnie puścisz?
-Hmm.- wolną ręką, którą jej nie trzymałem postukałem wskazującym palcem w brodę, chociaż wiem, że nie mogła tego zobaczyć.- Nie. Teraz powiedz, że jestem najseksowniejszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek widziałaś.
-Bieber, przeginasz.- próbowała udawać groźną.
-No to chyba trochę się jeszcze pokręcisz.- zacząłem coraz szybciej iść, chcąc ją trochę nastraszyć.
-W porządku, jesteś najseksowniejszym chłopakiem na świecie.- powiedziała na jednym wdechu.- A teraz puścisz mnie?
-Teraz mogę to zrobić.- zaśmiałem się.- A poza tym, miałem być najlepszym, którego widziałaś, a nie na świecie. No, ale skoro tak sądzisz...
-Chciałam być po prostu miła.- uśmiechnęła się szeroko.
-Okej, już w porządku gołąbeczki.- przerwała nam Ashley idąc w naszą stronę z Kennym za rękę.
-Umm no ten...- Maddie zaczęła się jąkać, to było słodkie.- Długo tutaj byliście?
-Wystarczająco, by usłyszeć jaki Justin jest seksowny.-zaśmiała się Moore- To znaczy według Ciebie.- wytłumaczyła się szybko. Ta, jasne. Spojrzała na Parkera, czy aby na pewno go nie uraziła, ale on chyba się nie przejął.
Przeszliśmy kawałek do bardziej ruchliwej ulicy, tutaj łatwiej będzie naprowadzić taksówkarza. Najgorsze, że jutro będę musiał wracać tu po samochód. Niby niedaleko, ale wolałbym dłużej pospać, w końcu już teraz była druga w nocy. Jednak skoro popiłem, będę musiał wstać około ósmej, żeby go odebrać. Wprost świetnie. Z resztą, teraz był to mój najmniejszy problem. Miałem dziewczynę, najlepszą na świecie. W dodatku wreszcie wszystko jej wyznałem, a ona to odwzajemniła. Czego chcieć więcej?
Maddie POV
Spokojnie wróciłyśmy do domu Ashley, w końcu miałam u niej nocować.
Byłam tak szczęśliwa, że w taksówce cały czas się uśmiechałam. Teraz stałam przed domem z Justinem, tak- uparł się, że podjedzie ze mną aż tam.
-Dziękuję.- przerwałam po chwili ciszę.
-Ale za co?- spytał zdezorientowany.
-Za dzisiaj, za wszystko.- uśmiechnęłam się.- Za to, że jesteś.
Chłopak odwzajemnił to i delikatnie mnie pocałował.
-Nie masz za co. Do jutra księżniczko.- pomachał mi i wsiadł z powrotem do taksówki, a my poszłyśmy z przyjaciółką do jej domu. Kurtki i buty zostawiłyśmy na dole, po czym najciszej jak potrafiłyśmy weszłyśmy na górę. Swoją drogą ona wypiła trochę więcej niż ja...
Dała mi jakąś koszulkę do spania, a sama poszła pod prysznic. Nim się obejrzałam zasnęłam.
~kilka godzin później~
Obudziło mnie światło przedostające się do mojego pokoju. No tak, nawet rolet nie zasłoniłyśmy. Mimo, że był październik i słońce nie było już tak widoczne to i tak przerwało mi sen, ugh.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam twarz rękoma, chcąc się trochę rozbudzić. Sięgnęłam po torebkę, którą wczoraj rzuciłam gdzieś obok łóżka i wyjęłam z niej telefon by sprawdzić godzinę. Było już po dziesiątej, ale cóż... dość późno zasnęłam. Zobaczyłam jedną wiadomość, od Justina- sprzed trzech godzin. Co?!
Cześć słoneczko, masz może dzisiaj czas? Przepraszam, że tak wcześnie, ale muszę jechać po ten pieprzony samochód.
Zaśmiałam się cicho. Od razu odpowiedziałam.
Trzeba było nie pić ;)
Dopiero wstałam, zadzwonię później.
Wysłałam też szybko wiadomość do rodziców, w nocy kompletnie o tym zapomniałam!
Wszystko w porządku, właśnie wstałyśmy. Niedługo będę w domu.
Nie czekałam na odpowiedź, spojrzałam w miejce w którym powinna leżeć Ashley, ale jej już nie było. Zeszłam szybko na dół i zobaczyłam, że dziewczyna przygotowuje śniadanie.
-O, takie powitanie lubię!- zaśmiałam się. Jej rodziców nie było w domu, tylko młodsza siostra siedziała w salonie.- Pójdę na górę, masz może jakąś zapasową szczoteczkę do zębów? Boże, jak zawsze nic nie zabrałam.
-Jasne, jest w szafce nad umywalką.- uśmiechnęła się. Musiała chyba wcześnie wstać, bo już była ubrana i umalowana. Nie wiem jak ona to robi, jest taka zorganizowana!
-Dzięki.
Pobiegłam szybko na górę, umyłam zęby i związałam włosy w luźnego warkocza po jednej stronie. Stwierdziłam, że nie ma sensu się malować, skoro za chwilę idę do domu, wziąć prysznic. Wychodząc z łazienki serce prawie mi nie wyskoczyło, na łóżku siedział we własnej osobie pan Bieber.
-Boże, ale mnie przestraszyłeś!- podeszłam do niego wciąż ciężko oddychając szturchnęłam w ramię.
-Tak się cieszysz na mój widok?- zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.- Moore mnie wpuściła, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, jeśli zabiorę Cię na śniadanie.- Od razu na mojej twarzy uformował się uśmiech, ale po chwili uświadomiłam sobie, że wciąż jestem tylko w luźnej koszulce do spania.
-Matko, jak ja wyglądam!- prawie krzyknęłam i natychmiast zakryłam twarz rękoma.
-Pięknie jak zawsze.- był taki słodki, chyba nie zasługuję na takiego chłopaka.- To co, idziemy?
-No nie wiem.- droczyłam się z nim.
-Nie daj się prosić.- westchnął.
-Skoro nalegasz- zaśmiałam się- Ale poczekaj, muszę się przebrać, a potem jeszcze pojechać do domu się ogarnąć. Poczekasz prawda?
-Jasne, tylko mam nadzieję, że nie będę musiał czekać dwóch godzin, zanim się zbierzesz- jęknął niezadowolony.
-Spokojnie.- uśmiechnęłam się. Szybko wzięłam swój wczorajszy strój i musiałam go włożyć, bo oczywiście nic wczoraj nie zabrałam, bardzo mądrze. Zeszliśmy szybko na dół, pożegnaliśmy z Ashley i jej siostrą. Dodatkowo przeprosiłam moją przyjaciółkę, że nie mogę zostać dłużej, ale zrozumiała. W końcu teraz sama była zakochana, a przynajmniej zauroczona z Kennym. A właśnie! Będę musiała ją wypytać o wczorajszy wieczór. Po wszystkim pojechaliśmy taksówką do mnie. Nie miałam ochoty wlec się autobusem, zważając na to jak wyglądam.
***
-Rozgość się, ja idę na górę się ogarnąć!- krzyknęłam będąc już w domu, prawie że biegnąc po schodach i w ekstremalnym tempie znalazłam się u siebie w pokoju. Podeszłam do szafki wybierając czystą bieliznę i ubrania, po czym udałam się pod prysznic, o tak. Tego mi właśnie było trzeba. Spędziłam tam dobre dwadzieścia minut, po czym jednym ręcznikiem wytarłam włosy, a drugim owinęłam się i podeszłam do lusterka, przeglądając się w nim. Miałam delikatne sińce pod oczami, ale co tu ukrywać- byłam zmęczona. Nałożyłam delikatny makijaż, którym był podkład matujący, odrobina różu i tuszu do rzęs. Wysuszyłam włosy i ponownie zebrałam je w tę samą fryzurę co rano. Ubrałam się we wcześniej przygotowany strój, składający się ze zwykłej białej koszulki oraz ciemnozielonych spodni, wzięłam jeszcze torbę, do której na szybko wrzuciłam telefon, nawet na niego nie zerkając, portfel, błyszczyk i okulary przeciwsłoneczne. Zeszłam na dół, gdzie Justin właśnie oglądał telewizję.
-Gotowa!
-Nie było tak źle, zajęło Ci to tylko godzinę.- zaśmiał się.
-To i tak dobrze.- odetchnęłam z ulgą. Szczerze mówiąc przez cały ten czas nie sprawdzałam godziny. No właśnie! Rodzice. Cholera. Szybko wyjęłam telefon i sprawdziłam ekran. Trzy połączenia i pięć esemesów od mamy... trzeba będzie oddzwonić prędzej czy później.
-Gdzie dzwonisz?- zapytał Justin, ale uciszyłam go.
-Mamo?- spytałam niepewnie.
-Maddie do cholery! Czemu nie odbierałaś, martwiłam się- była trochę zła, ale mogło być gorzej...
-Przepraszam, ale napisałam, że wszystko w porządku. Brałam prysznic i nie słyszałam.
-No już dobrze... Co robisz?- brzmiała tak, jakby poczuła wielką ulgę. Ja też! W końcu nie była na mnie bardzo wkurzona.
-Właśnie wybieramy się z Justinem coś zjeść.
-Bawcie się dobrze, my będziemy na piętnastą w domu.
-Okej, pa.- szybko się rozłączyłam i wypuściłam głośno powietrze, na co chłopak tylko się zaśmiał.
-Myślałam, że będzie gorzej- zawtórowałam mu.
Założyliśmy buty i kurtki, po czym wyszliśmy z domu.
-Gdzie idziemy?
-Do tej małej restauracji za rogiem.- spojrzał na mnie i uśmiechnął się- Pasuje?
-Pewnie.- odwzajemniłam uśmiech i dalej szliśmy w stronę odpowiedniego budynku.
Po około dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce i zajęliśmy jeden ze stolików przy oknie. Zdjęliśmy kurtki i przejrzeliśmy karty dań. Po chwili podeszła do Nas kelnerka, blondynka, około dziewiętnastu at.
-Już się państwo zdecydowali?- spojrzała na Justina i uśmiechnęła się do niego, do mnie nawet nie raczyła się odwrócić. Chyba możesz się domyślić, że jest zajęty. Halo?
-Co bierzesz?- chłopak nawet nie zwrócił na nią uwagi, cały czas był skupiony na mnie, co nie powiem- bardzo mnie ucieszyło, bo była ładna.
-Hmm, chyba naleśniki z serem i owocami, a do tego kawę z mlekiem.- Dziewczyna wszystko szybko zanotowała i zwróciła się z powrotem do MOJEGO chłopaka.
-A co dla Ciebie?- znów zaczęła się głupowato uśmiechać, na co przewróciłam tylko oczami.
-Może być to samo.- odpowiedział obojętnie się do niej zwracając. Punkt dla mnie!
Zaraz potem odeszła, a ja zwróciłam się do Biebera:
-Flirtowała z tobą- zagruchałam, chcąc zobaczyć jego reakcję.
-A co, zazdrosna?- chyba tak samo jak ja, chciał mnie sprowokować, ale nie czekał na odpowiedź.- Żadna inna mnie nie interesuje, liczysz się tylko Ty.- To było tak niesamowicie słodkie, od razu na mojej twarzy rozciągnął się szeroki uśmiech. Odruchowo spojrzałam w stronę drzwi i zamarłam. Boże, nikt nie może mi popsuć tego dnia, błagam.
_______________________
Troszkę niepewności musi być, chociaż ostatnio i tak każdy się domyślił co Justin jej powie :(
Myślałam nawet o tym, żeby jakoś to zmienić, ale nie chciałam tego psuć. Przepraszam też za wszystkie błędy, ale ostatnio często mi się zdarza, że rozdział piszę w dwa dni, bo wcześniej nie mam czasu, a nie chcę zaniedbać dodawania.
Btw. Zaczęłam dodawać gify, podoba Wam się?
Dziękuję za wszystkie opinie, nie tylko te w komentarzach, ale także te, które dostaję na facebook'u. To wiele dla mnie znaczy! :)
Do następnego.
Ojejku jaki słooodki. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńśWIETNY !
OdpowiedzUsuńJejku ten rozdział był taki słodki ❤❤❤ jestem tak mega ciekawa kto wszedł do restauracji ���� nie migę doczekać się następnego ❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo będzie ten jej wcześniejszy crush :o
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze nikt im nie zepsuje tego. Oni sa taak slooodcy. Az milo sie czyta.
OdpowiedzUsuńkurde, czasem jak czytam to piszcze i placze z podjarki *-* Kocham twoj blog, zyje nim poprosto :') :*
OdpowiedzUsuń