Siedziałem w salonie i czekałem na Ashley, to ona musi pogadać z Mad, a najlepiej- jeśli zrobimy to razem. Jestem okropnie wkurwiony, więc stwierdziłem, że muszę zapalić. Mimo, że rodziców nie było w domu to wyszedłem na zewnątrz, było kilka minut przed 17, więc i tak poczekam już na dziewczynę.
Wyjąłem z kieszeni paczkę i wyjąłem jednego szluga. Tak, kupiłem dzisiaj, ale nie oceniaj mnie- wolałem zrobić to niż przypierdolić w ścianę. Odpaliłem i powoli się zaciągnąłem. Nie jestem uzależniony i nie będę, mam zbyt silną wolę na to. Po prostu teraz tego potrzebuje.
Gdy już kończyłem papierosa zobaczyłem, że Ashley już idzie. Kiedy była przy schodach zgasiłem niedopałek i zostawiłem w popielniczce, która była na parapecie. Ojciec pali, więc nie zorientują się.
-Cześć- przywitałem się.- Wejdźmy.
-Ty palisz?- zapytała zdziwiona, gdy przekroczyliśmy próg.
-Tylko kiedy się wkurwię.- powiedziałem siadając na kanapie i wskazując dziewczynie by zrobiła to samo.
-Normalnie bym wygłosiła przemówienie o szkodliwości tytoniu, ale chyba nie po to tu przyszłam...
Westchnąłem ciężko.- Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki, przejdźmy do rzeczy.- widzę, że była tak samo wkurzona jak ja i chciała jak najszybciej to rozwiązać.
-No więc, musisz z nią pogadać. Albo razem to zrobimy, tylko... musisz pójść ze mną. Mnie nie wysłucha.
-Ale co jej powiesz? Myślisz, że od tak Ci uwierzy?
-Muszę... przecież nie mam żadnych dowodów. To znaczy, Carly dzisiaj mi się do wszystkiego przyznała... Mogłem to nagrać, albo coś w tym stylu, ale nie pomyślałem, że potrzebne nam będą "dowody". Ja pierdole, czuję się jak w jakiś kryminalnych zagadkach Miami...- powiedziałem, na co dziewczyna się zaśmiała.
-Więc będziesz musiał być bardzo przekonujący.
-A ty mi pomożesz, prawda? Wierzysz mi?- zapytałem, chcąc się upewnić.
-Wierzę, Maddie też uwierzy. Za bardzo Cię lubi, żeby od tak stracić.- nie mogłem powstrzymać uśmiechu, słysząc te słowa.
-A, jeszcze jedno- przypomniałem sobie właśnie dzisiejszy dzień w szkole- o co chodzi z tym Liamem? Widziałem go z nią dziś rano...
-Aa to...-wzięła głęboki oddech- Właściwie to był mój pomysł. Myślałyśmy, że to Ty wszystko napisałeś, więc chciałyśmy, żebyś był zazdrosny. Ale spokojnie, to było ustawione.- Kamień spadł mi z serca, że nie znalazła sobie kogoś innego.
-W sumie to rozumiem... poskutkowało.- uśmiechnąłem się i wstałem z kanapy- załatwmy to od razu.
***
Staliśmy już pod domem dziewczyny.
-To co, idziemy?- zapytała Ashley.
-Mam nadzieje, że mi uwierzy.- po tych słowach nacisnąłem dzwonek do drzwi. Otworzyła mama Maddie. Była jakoś elegancko ubrana, pewnie ma jakąś kolację służbową z mężem. Z resztą, nie ważne... mam teraz co innego na głowie.
-Uhm, dzień dobry. Maddie nie ma w domu.- mogłem się tego spodziewać...
-Proszę pani, to bardzo ważne- wtrąciła się Ash.- Ona niesłusznie podejrzewa o coś Justina, musimy to wyjaśnić.
-W porządku, wejdźcie- westchnęła i otworzyła szerzej drzwi.- Jest na górze, mam nadzieje, że nie skrzywdziłeś mojej córki.
-Nie i nigdy nie zamierzam tego zrobić- wymusiłem delikatny uśmiech i spojrzałem kobiecie w oczy, po czym poszliśmy na górę.
Dziewczyna zapukała, a ja schowałem się trochę by Mad nie mogła mnie zobaczyć, gdy otworzy, co po chwili zrobiła.
-Musimy pogadać, Justin nie napisał tego listu.- od razu wyjaśniła Moore.
-Proszę, nie mam do tego głowy...-cholera, miała taki dziwny głos... czy ona płakała?
-Błagam, daj mi to wyjaśnić.- szybko się wtrąciłem. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona i chciała zatrzasnąć drzwi, ale przytrzymałem je nogą.- Pięć minut.
Maddie westchnęła i wpuściła nas do środka. Od razu przeszedłem do rzeczy.
-Naprawdę nie napisałem tego listu. Myślisz, że nadal bym się tak starał? Cholera, to Carly to wszystko uknuła, specjalnie wtedy do mnie przyszła. Miała to dokładnie zaplanowane. Musisz mi uwierzyć, nie chcę Cie stracić.
Popatrzyłem na dziewczynę i zauważyłem łzy w jej oczach.
-Proszę, nie płacz. Naprawdę tego nie zrobiłem...- nie mogłem się powstrzymać, więc ją przytuliłem. Ona na początku po prostu stała jak słup soli, ale po chwili delikatnie mnie objęła.
-Wierzę Ci- wyszeptała mi do ucha, po czym odsunęła się zakładając ręce na ramiona.- Carly jest taka przebiegła, ale tego bym się nie spodziewała. Ona chyba się w tobie zakochała.
Delikatnie się uśmiechnąłem na jej słowa.
-Tylko, że ja kocham kogoś innego.- spojrzałem jej w oczy, a ją jakby zamurowało. Może po prostu nie czuje tego samego i zrobiłem z siebie idiotę?
-No, to może ja już pójdę. Cieszę się, że się udało- powiedziała Ashley wstając z łóżka, na którym wcześniej siedziała i udała się do drzwi. Żadne z nas jej nie odpowiedziało, byliśmy zbyt zajęci tą chwilą.
-Przepraszam, zrozumiem jeśli to za wcześnie, ale...- moją wypowiedź przerwała Maddie, która tak po prostu mnie pocałowała. Położyłem ręce na jej biodra i delikatnie przysunąłem do siebie, nie chcąc by ta chwila się kończyła...
Maddie POV
Nie mogłam się powstrzymać. Jezu, nawet nie zdajecie sobie sprawy jaką ulgę poczułam, gdy dowiedziałam się, że to nie Justin napisał ten pieprzony list, tylko Carly. Swoją drogą, powinnam być na nią wkurwiona, ale teraz przysłoniło to uczucie do chłopaka. Pewnie zdziwicie się, że tak od razu uwierzyłam? Cóż, jeśli przyszedł tutaj z Ashley to już musiał być znak, a po drugie- wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. To dlatego dzwonił, pisał- on też nie wiedział o co chodzi, po mojej wiadomości. Teraz poczułam się głupio, że tak na niego naskoczyłam i od razu dałam się wrobić w ten cholerny list. Trudno, ważne, że teraz wszystko się ułoży... a przynajmniej taką mam nadzieję.
Włożyłam w ten pocałunek jak najwięcej uczucia, wszystko co chciałam powiedzieć, ale nie potrafiłam. Zarzuciłam chłopakowi ręce na szyję, by jeszcze bardziej się przybliżyć jeśli to w ogóle możliwe. Gdy odsunęliśmy się od siebie nadal stykając czołami, spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam, co chłopak odwzajemnił. Usiedliśmy na łóżku, opierając się. Chłopak objął mnie ręką, a ja ułożyłam głowę blisko jego obojczyka.
-Więc zaplanowaliście sobie to wszystko z Ashley?- zaśmiałam się lekko.
-Właściwie to dzisiaj rozmawialiśmy, wiedziałem, że sam nie dam sobie rady, bo nawet nie chciałaś ze mną gadać- westchnął- ale rozumiem. Skoro myślałaś, że ja napisałem to gówno, to wcale się nie dziwie. Co tam dokładnie było?
Sięgnęłam ręką przez Justina do szafki nocnej i z pierwszej szuflady wyjęłam karteczkę złożoną na kilka razy, którą podałam chłopakowi. Od razu wziął się za czytanie.
-Ja pierdole.- powiedział a ja widziałam jak jego szczęka się zaciska, a wszystkie mięśnie napinają.
-Hej, spokojnie- pogładziłam go ręką po policzku, na co trochę się uspokoił- Nie denerwuj się przez nią. Wyobraź sobie tę minę, kiedy jutro wrócimy do szkoły znów przytulając się i chodząc za rękę- westchnęłam rozmarzona.- Bezcenne.
Na te słowa oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Masz racje, najważniejsze jest to, że mi wybaczyłaś.-spojrzał na mnie i posłał uśmiech za milion dolarów.- Więc, wracamy do układu?
-No jasne.- urwałam- w sumie, to chciałam Cię przeprosić.
-Za co?- zapytał zaskoczony.
-Że od tak uwierzyłam w te brednie. Jak mogłam pomyśleć, że napisałbyś coś takiego? Ale potem jak zobaczyłam Carly w Twoim ogrodzie... byłam praktycznie pewna. Naprawdę przepraszam...
Justin POV
-Hej, hej- przerwałem- Po prostu nie wracajmy już do tego, okej? Zbliżałem się do niej, by złożyć delikatny pocałunek, ale przerwała jej mama, która właśnie weszła do pokoju dziewczyny...
-Madeline, już osiem...- urwała i spojrzała na Nas.- Miło, że się pogodziliście, ale nie siedźcie tu sami- uśmiechnęła się, na co dziewczyna wywróciła oczami, a ja się zaśmiałem.- My z tatą wychodzimy na tę kolację, o której wczoraj mówiłam. Jedzenie masz w lodówce, odgrzej sobie.
-Jasne- spojrzała na mamę wymownie, pewnie chcąc by znów zostawiła nas samych.
-Właściwie, to może obejrzymy jakiś film?- zwróciłem się do brunetki- O ile pani pozwoli mi tu zostać.- Tym razem powiedziałem do jej mamy. Prawdopodobnie wiedziała o kłótni, nawet jeśli nie ze szczegółami, to pewnie wciąż była na mnie zła, dlatego postanowiłem być wyjątkowym lizodupem...
-Oczywiście, tylko zejdźcie na dół.- odparła i wyszła z pokoju.
Zaraz potem Maddie odetchnęła sfrustrowana.
-Spokojnie- zaśmiałem się.- To co idziemy? Nie chce by twoja mama urwała mi głowę.
Na to oboje wybuchnęliśmy śmiechem i zeszliśmy na dół.
***
Wróciłem do domu dopiero po dwudziestej drugiej. Rodzice trochę pogadali, że to rok szkolny i nie powinienem, ale wyjaśniłem gdzie byłem, więc wszystko okej.
Cieszę się, że mi uwierzyła i może w końcu zacznie nam się układać. Myślę, że to co do niej czuje... jest coraz mocniejsze. W końcu będę musiał jej to powiedzieć. Ciekawe, czy ona czuje to samo? W końcu gdyby miała mnie w dupie to nie byłaby smutna po tym liście... sam nie wiem, ale niedługo się dowiem.
______________
PRZEPRASZAM!
Rozdział jest mega krótki, ale prawie cały napisałam dzisiaj. Przez cały tydzień nie miałam w ogóle pomysłu, a kiedy wczoraj w końcu miałam jakąś "wenę", zepsuła mi się trochę klawiatura, a ściślej mówiąc klawisz spacji i tak mnie to denerwowało, że nie dało się pisać.
Mam nadzieje, że wybaczycie, w następnym tygodniu bardziej się postaram.
Wreszcie sobie wszystko wyjaśnili, ale spokojnie... nie wszystko będzie tak bajkowo jak się wydaje:)
+Mała zmiana w zakładce "bohaterowie".
Za to też przepraszam, ale po prostu za bardzo lubię Ashley Benson, by ją wyzywać :D
Do następnego, xo.
Świetny :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńIdealny czekam na NN
OdpowiedzUsuńgenialny :3
OdpowiedzUsuń