sobota, 27 września 2014

ROZDZIAŁ 7

Maddie’s POV

Josh przyszedł po mnie punktualnie, co przyznam- trochę mi zaimponowało. Nie byłabym zadowolona, gdyby okazało się, że mnie olewa i sądzi, że może przyjechać kiedy chce, ja i tak bym czekała. Nie przywitał się z moimi rodzicami, tylko czekał na mnie na dole, ale właściwie- może i lepiej, zaraz mieliby setki pytań i przeprowadziliby z nim jakiś wywiad.

Podróż samochodem nie trwała długo, jakiś kwadrans i trafiliśmy na miejsce. Przez ten czas, nic ciekawego się nie działo, rozmawialiśmy trochę o szkole, trochę o jakiś głupotach, a ja wypytałam go o imprezę i organizatora. Mike był w ostatniej klasie, grał razem z Josh’em (co za tym idzie, z Justin’em także) w drużynie. Mówił mi na jakiej pozycji, ale szczerze mówiąc już nie za bardzo słuchałam. Jedna rzecz mnie strasznie denerwowała. Przez całą drogę miał przyklejony do twarzy irytujący, można by powiedzieć łobuzerski (nie, nie w tym dobrym znaczeniu) uśmieszek. Tak jakby wiedział coś, czego ja nie wiem. Stwierdziłam jednak, że nie będę się tym przejmować.
Teraz siedzimy, przy „barze”. Po prostu miejsce z różnymi drinkami. I tymi z alkoholem i tymi bez. Nie przeszkadza mi wypicie jednego, czy dwóch piw, ale nienawidzę jak ktoś upija się do nieprzytomności. Raz mi się to zdarzyło, gdy miałyśmy „babski wieczór” u Ashley. Byłam ja, ona i jeszcze dwie dziewczyny z Naszej szkoły: Mary i Jade. Tak nawiasem mówiąc, one są bardzo w porządku. Wracając do mojej historii- rodziców mojej przyjaciółki nie było w domu, więc stwierdziłyśmy, że trochę sobie wypijemy, a co nam szkodzi, prawda? Otóż właśnie, pomieszałyśmy wszystko- wódkę, trochę wina, a na koniec jeszcze piwo. Cóż, nie muszę chyba mówić jak się to skończyło.
-To co bierzemy?- z zamyśleń wyrwał mnie Josh.
-Ja poproszę piwo- uśmiechnęłam się.
-A może coś mocniejszego?- odwzajemnił uśmiech, jednak… w inny sposób. Ten o którym wcześniej opowiadałam. Coraz bardziej mnie to denerwuje. Oh, daj spokój Maddie, przesadzasz. Cóż, może i tak.
-Na razie nie- powiedziałam akcentując pierwsze dwa słowa. Sama nie wiem, do cholery, dlaczego. Dopiero układałam wielkie przemówienie w mojej głowie, na temat szkodliwości alkoholu, a teraz co robię?
-No okej- odparł, podszedł do stolika i wziął dwie puszki piwa, podając mi jedną na co bąknęłam cicho „dzięki” i ja siadłam przy tym, jak to określiłam „barze”, na jednym z krzesełek. W tej chwili mogłam się dobrze rozejrzeć. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak dużo osób tutaj było. Co najmniej jak w klubie w centrum miasta, a przecież to była zwykła domówka.
-Wow, ilu ludzi się zebrało- powiedziałam dość głośno, by przekrzyczeć muzykę.
-Ta, u Mike zawsze tak jest- uśmiechnął się. Tym razem jakoś… normalniej?
-Mam nadzieje, że zaraz pójdziemy tańczyć- dodałam, cały czas tym samym tonem, by mieć pewność, że chłopak usłyszy.
-Jasne.
***
Byłam już po czwartym piwie. Tak, czwartym. Do tego dałam się namówić na kilka shot’ów. Nawet nie wiem jak to się stało, Josh ciągle chciał iść po napoje, a co za tym szło namawiał mnie na kolejne piwa, a potem coś mocniejszego. A czy on coś pił? Szczerze mówiąc, pamiętam u niego tylko to jedno, pierwsze piwo. Ale czym tu się przejmować? Teraz tańczyłam z nim lekko, hmm… nieprzyzwoicie. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Co ja gadam… Prawie uprawialiśmy sex na tym parkiecie. Z resztą, nie tylko my, pary naokoło robiły dokładnie to samo. Naprawdę nie wiem, co się teraz ze mną dzieje. Mogę się założyć, że jutro będę tego żałować, albo nawet nie będę tego pamiętać! Po co ja tyle piłam… cóż, teraz nic nie odkręcę. Pozostaje tylko się dobrze bawić i mieć wszystko w dupie. Właściwie, to całkiem fajny stan.

Justin’s POV

Przez cały wieczór nic nie wypiłem. Po pierwsze- prowadziłem, a po drugie, cóż… chciałem całkowicie trzeźwo myśleć. Staliśmy teraz z Ashley przy schodach na górę, było tu troszkę ciszej. Kątem oka bez przerwy patrzyłem na Maddie. Już nie mogłem wytrzymać tego jak ten dupek się zachowuje. Ale teraz to byłoby głupie, jakbym po prostu tam podszedł i kazał mu z nią nie tańczyć, prawda? Zobaczymy czy nie będzie się działo nic gorszego. Mam nadzieje, że nie.
-Już nie mogę na to patrzeć- ciszę przerwała Ash.
-Ta, ja też… ale teraz, nie możemy nic zrobić. Właściwie, jak na razie do niczego nie doszło- odpowiedziałem, próbując zachować spokój. W rzeczywistości byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Pewnie macie mnie za cipę.
-Wiem, wiem. Po prostu chciałabym, żeby każdy z Nas był już w domu i nie musiał się martwić- odpowiedziała, ze smutnym wyrazem twarzy. Przytaknąłem tylko głową.
Dochodziła północ, więc ludzi na parkiecie było coraz mniej. Jeszcze wcześnie, ale zawsze część wychodzi wcześniej. Co jakiś czas zmienialiśmy z Ashley miejsce, trochę potańczyliśmy, przywitaliśmy się z paroma osobami, posiedzieliśmy przy barze. Wiecie, nie chcieliśmy wzbudzać podejrzeń.
-Ej, Justin. Oni wychodzą!- z zamyśleń wyrwała mnie Ashley, która właśnie potrząsała moim ramieniem.

Maddie’s POV

Jeszcze przez dłuższy czas się bawiliśmy, trochę obściskiwaliśmy, ale do niczego nie doszło. Chociaż, nie wiem czy miałabym coś przeciwko. Wypiłam tyle, że nie czuję się nieśmiała, albo skrępowana. W tej chwili mogłabym zrobić wszystko.
-Może pojedziemy do mnie?- szepnął mi do ucha Josh, chwilę po tym muskając moją szyję.
-Noo, sama nie wiem- wybełkotałam chichocząc, jak te wszystkie głupie laski, które na codzień mnie irytują. Ale teraz wszystko było mi obojętne, liczyła się tylko dobra zabawa.
-Co będziemy tu siedzieć, ludzie już się zbierają- dodał, nadal tym samym tonem głosu. A co mi szkodzi?
Nic już nie odpowiedziałam, tylko starałam się dotrzeć w stronę wyjścia, omal się nie wywalając. Jednak w porę, chłopak mnie złapał i cicho się zaśmiał.
-Nie spiesz się tak księżniczko, mamy dużo czasu- dodał, cały czas głupkowato się śmiejąc. Czas na co? Z resztą, co mnie to interesuje, nie mam głowy do przemyśleń.
Wyszliśmy z mieszkania, po drodze żegnając się z kilkoma osobami i chwaląc imprezę. Staliśmy teraz przy samochodzie Josh’a.
-Cieszę się, że tu ze mną przyszłaś- już miałam coś odpowiedzieć, ale chłopak gwałtownie popchnął mnie na maskę samochodu i praktycznie położył się na mnie. Zaczął mnie nachalnie całować. Nawet nie wiem dlaczego mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie…

Josh’s POV

Wiedziałem, że mi się uda. Nie myślałem tylko, że tak łatwo. Na początku nie chciała nic mocniejszego, ale cóż- mój urok osobisty potrafi zdziałać wiele. Tak, to ja namówiłem ją na ten cały alkohol. Ja nie piłem zbyt wiele, jedynie piwo, na samym poczatku imprezy, poza tym brałem sobie colę, albo jakiś inny napój. Oczywiście dziewczyna myślała, że ja jestem tak samo pijany jak ona. Naiwna. I tak ma niezłą głowę, co nie było mi na rękę, ale w niczym nie przeszkodziło. Kolejne piwa, kilka shot’ów i jakoś poszło. Jak zawsze.
Kurwa, ale ona jest zajebista. Chciałem spokojnie dojechać do domu i tam zacząć na porządnie, ale po tym jak nakręcała mnie przez pół imprezy(właściwie tą część, w której już wlała w siebie alkohol) nie mogłem się oprzeć i zacząłem ją całować na masce. Nawet się cieszyłem kiedy to odwzajemniła. Będzie ciekawa noc. Potem wmówię jej, że nic nie było, albo jeśli będzie wiedziała- to trudno. W końcu sama chciała, prawda?
-Przestań, ludzie patrzą- powiedziała, a właściwie wybełkotała Maddie, lekko chichocząc, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-Niech wiedzą, że tej nocy będziesz tylko moja- powiedziałem i ponownie zacząłem ją całować. Było cholernie dobrze.
-Ja pierdole Carter, myślałem, że mnie do tego nie zmusisz- usłyszałem głos za sobą, co spowodowało, że przerwałem pocałunek i odwróciłem się za siebie. Natychmiast dostałem cios w twarz, na co odsunąłem się kilka kroków w bok. Maddie prawie spadła z auta, ale podeszła do niej jakaś laska. Kątem oka zdążyłem zauważyć, że też była niezła. Ją też zaliczę.
Otrząsnąłem się i dopiero teraz zobaczyłem, kto mi wyjebał. To był…
-Justin? O co Ci do cholery chodzi?- krzyknąłem.
-Wiesz co? Od dawna mnie wkurwiało, jak postępujesz z dziewczynami. Ale nie wnikałem w to, dopóki nie chciałeś zrobić tego z moją najlepszą przyjaciółką.
-Kurwa, stary. Przecież ona tego chce- pewien siebie wskazałem ręką w stronę, gdzie powinna stać Mad, z jej koleżanką. No właśnie…powinna- Gdzie ona do cholery jest?
-Teraz, to ona chce wrócić do domu. Jutro mi za to podziękuje- powiedział i widać jak kipiał ze złości. O co temu człowiekowi chodzi?
-Zakochałeś się czy co, że zabierasz mi dupę w takiej chwili?

-Zamknij ryj i odnoś się do niej z szacunkiem. To moja pieprzona przyjaciółka, a Ty nie masz nic do gadania!- krzyknął, podszedł do mnie i znów wymierzył cios w twarz. Dotknąłem palcami wargi i zobaczyłem, że leci mi krew. Teraz to mnie wkurwił. Chciałem mu oddać, ale mnie popchnął, na co potknąłem się i przewróciłem.
-Ciesz się, że zrobiłem tylko tyle- splunął i po prostu odszedł do swojego samochodu. Byłem niesamowicie wkurzony. Nie zostawię tego tak.Jeszcze za to zapłaci.

Justin’s POV

Po prostu go zostawiłem i szybkim krokiem podszedłem do samochodu, w którym właśnie siedziała Maddie z Ash. Ta zaprowadziła ją tam, podczas, gdy ja miałem „drobną sprzeczkę” z Josh’em. Niech się cieszy, że tylko tak się skończyło, bo byłem na niego niesamowicie wkurwiony. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i zobaczyłem, że dziewczyny są na tylnym siedzeniu. Mad już spała, głowę miała na kolanach swojej przyjaciółki. 
Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że przynajmniej nie będzie robić problemów. 
-Jak Ci się to udało?- skierowałem słowa do Ashley odpalając silnik.
-Nie było łatwo- westchnęła- przez pierwsze dziesięć minut, płakała, awanturowała się, jak mogliśmy zabrać ją od Josh’a. Trochę się powściekała, w sumie średnio wszystko zrozumiałam, bo nie mówi zbyt wyraźnie, jeśli wiesz o co chodzi. Pozostaje jedna sprawa- co teraz robimy?- dodała.
-Nie wiem, u mnie rodzice niby wyszli na jakąś kolację, ale na pewno już wrócili. Nie dam rady.
-Moi wyjechali na weekend do cioci, razem z moją siostrą. Na szczęście mi udało się zostać. Wracają dopiero około siedemnastej*, więc Mad, może zanocować u mnie.
Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej mieliśmy gdzie ją podwieźć, bo w takim stanie nie może wrócić do domu.
-Jasne, tylko weź jej komórkę i napisz do jej rodziców. Oczywiście wszystko w imieniu Maddie, że zanocuje u Ciebie, będzie jutro rano i takie tam.- dodałem po chwili. Nie chciałem, żeby przez tę noc miała kłopoty.
Dziewczyna zrobiła to o co poprosiłem i już po chwili byliśmy na podjeździe. Zaparkowałem i wyszedłem z auta, co uczyniła też Ash. Wziąłem swoją przyjaciółkę na ręce, jak najdelikatniej, żeby jej nie obudzić.
-Justin- szepnęła Moore, gdy zbliżaliśmy się do frontowych drzwi- mógłbyś też dziś zostać? Miejsca spokojnie wystarczy, po prostu lepiej, żebyśmy rano razem jej to wyjaśnili- dodała. Miała rację.
-Jasne, dla mnie nie problem. Wyślę tylko wiadomość do rodziców i będzie okej.
Powiedziałem, po czym weszliśmy wszyscy do domu. Zaniosłem dziewczynę na górę, do pokoju jej przyjaciółki. Ta będzie nocować w pokoju siostry, a ja na dole. Odpowiadało mi to.
-No to ten, ja pójdę już spać, to był wyczerpujący dzień- powiedziałem do Ashley, gdy ta podała mi poduszkę i koc. Chciałem już zejść na dół.
-Myślę, że czujesz do niej coś więcej- odezwała się cicho, gdy byłem już na schodach. Zatrzymałem się i odwróciłem w jej stronę.
-Słuchaj, ja sam nie wiem co czuje. Nawet jeśli bym wiedział, to nie chce o tym gadać. Teraz tym bardziej nie czas na tę rozmowę, nadal jestem wkurwiony na Josh’a.
-Okej, jak chcesz. – powiedziała, lekko się uśmiechając i poszła, najprawdopodobniej do łazienki. O co jej chodziło? Nic nie odpowiedziałem tylko zszedłem na dół, rzuciłem poduszkę na sofę, następnie położyłem się i przykryłem kocem. Napisałem szybko SMS do rodziców. Pozwalali mi na wiele, ale nie chce zeby sie martwili, ze nie wróciłem na noc. Nawet nie zorientowałem sie kiedy zasnąłem. 

__________________________________
*Chodzi o godzinę 17 w niedziele, tak dodaje, żeby Wam się nie pomyliło.
No więc mi osobiście, rozdział nie za bardzo się podoba, ale nie miałam ostatnio kiedy tego pisać, a koniecznie przed poniedziałkiem chciałam go jeszcze dodać, więc wyszło trochę na szybko. Napisałam też część "oczami Josh'a", nie wiem jak to wygląda.
Mam nadzieję, że jakoś jednak da się czytać.
Chciałam Was też zapytać o nowy wygląd bloga. Co sądzicie?
Zmieniłam nagłówek i dodałam kilka kodów, z bloga, którego button jest po prawej stronie. Naprawdę polecam.
Szkoda, że jest tak mało komentarzy, bo nie wiem co myślicie o tym opowiadaniu i czy jest sens kontynuować.
Następny powinien pojawić się za tydzień, chyba że coś mi wypadnie.
Pozdrawiam i miłego tygodnia:)

4 komentarze:

  1. Zaobserwowałam mimo tego, iż jeszcze nie przeczytałam całego rozdziału.
    Wydaje mi się, że piszesz bardzo dobrze, muszę przeczytać wszystko.

    Weny życzę.

    pani-lecter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem po raz pierwszy w Ciebie i mimo, że już od bardzo dawna nie jestem nastolatką to interesował mnie temat (bo o nastoletnie dzieci chodzi :)
    W mojej ocenie piszesz bardzo dobrze, trafna tematyka i odpowiednio dobrane słowa :)
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń

Keiko Amane Land Of Grafic