sobota, 20 września 2014

ROZDZIAŁ 6


Justin’s POV

Dzisiaj piątek. Randka Maddie z Josh’em już jutro. Muszę dziś pogadać z Ashley. Może weźmiecie mnie za zazdrosnego idiotę, ale wiem jakich sztuczek próbował już ten chłopak. Nie raz „chwalił się” jak to zabierał dziewczyny na imprezy, one się tam upijały, a potem kończyli w łóżku. Według mnie nic imponującego, że wyrwał dziewczynę po pijaku. Wracając do tematu- bałem się, że mojej przyjaciółce też się to przytrafi. Wiem, że nie była głupia i na pewno nie należy do łatwych lasek, ale wiem też jak ten dupek potrafi namieszać w głowie. Powiedziałem Mad, że muszę dziś wyjechać wcześniej, bo mam spotkanie drużyny, czy coś w tym stylu. Wiem, że skłamałem, ale przecież nie mogłem powiedzieć: „Cześć, muszę wyjść wcześniej bo opracowujemy z twoją przyjaciółką Ashley, plan śledzenia Ciebie i Josha, żeby przypadkiem Cię nie upił i nie wykorzystał”. Słabo to brzmiało. Czekałem właśnie przed wejściem na Ash. Była dopiero 7.40 więc jeszcze nikogo nie było, zważając na to, że lekcje zaczynają się w naszej szkole, dopiero o 8.15. Po chwili zobaczyłem, jak dziewczyna idzie w moim kierunku.

-No cześć- przywitała mnie, rozglądając się na boki. Jakby to była jakaś tajna misja, a ona sprawdzała czy na pewno nikt nas nie podsłuchuje, trochę zabawnie to wyglądało.
-Nie stresuj się tak-zaśmiałem się- to co, wiesz o której dokładnie się spotykają?
-Z tego co Maddie mi mówiła, to on ma przyjechać po nią o ósmej wieczorem. Mają iść chyba na domówkę do Mike’a.
-Tradycyjne miejsce spotkań jego i dziewczyn- prychnąłem- i koniecznie alkohol.
-Niestety, słyszałam coś o tym.
-Czyli musimy być koło jej domu jakoś o dziewiętnastej czterdzieści, schować się i czekać.
-Tak…- powiedziała niepewnie.
-Słuchaj, dla mnie to też nie jest komfortowa sytuacja, ona jest też moją przyjaciółką-zaakcentowałem trochę to słowo, sam nie wiem czemu- ale po prostu nie chce, żeby cokolwiek jej się stało.
-Rozumiem, ja też…
Nastała między nami cisza, podczas gdy czekaliśmy pod wejściem, aż przyjdzie Maddie. Będziemy udawać, że nic się oczywiście nie stało. Ja skończyłem trening, a Ash po prostu tu czeka.
-Justin…- niezręczną atmosferę przerwała po chwili dziewczyna- Czy mogę Cię o coś spytać?
-Umm, jasne- odparłem trochę zdezorientowany.
-Czy ty czujesz coś do Mad… mam na myśli, no wiesz. Coś więcej niż przyjaźń.
Podrapałem się po karku i spojrzałem na swoje buty. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Właściwie, to sam nawet nie wiedziałem co do niej czuje, więc jak mogłem cokolwiek odpowiedzieć? Przez jakiś czas, który dla mnie, wydawał się wiecznością staliśmy w ciszy. Dziewczyna czekała na moją odpowiedź, a ja… nie zamierzałem nic wyznać.
-Więc jak?- dodała po chwili, wpatrując się we mnie wyczekująco.
-Umm, ja…-powiedziałem cicho, a w tym momencie zauważyłem, że Maddie biegła w naszą stronę. Uratowałaś mnie, dziewczyno. Widząc to, Ashley rzuciła szybko „Wrócimy do tego”. Nie sądzę, żebym i następnym razem mógł powiedzieć coś sensownego.
-Cześć ludzie!- przywitała nas entuzjastycznie. Pocałowała swoją najlepszą przyjaciółkę w policzek a mnie krótko objęła, po czym we trójkę weszliśmy do szkoły. Cały czas panowała niezręczna atmosfera pomiędzy mną i Moore*, ale nie chcieliśmy tego pokazywać.
-Coś się stało?- zapytała Mad. Cholera.
-Nie, nic- odpowiedziałem krótko- po prostu myślę, czy uda mi się poprawić ten sprawdzian, który oblałem. Kolejne kłamstwo, coraz lepiej Justin.
-Oh, na pewno Ci się uda- pocieszyła mnie gdy stanęła przed swoją szafką. Wyjęła z niej potrzebne książki i spakowała do torby. Cały czas mieliśmy kilka minut do dzwonka, więc stanęliśmy przy ścianie i gadaliśmy o głupotach. Właściwie to średnio słuchałem, cały czas byłem jakiś nieobecny. Bałem się tego całego gówna z Carterem. Jeśli będzie czegokolwiek próbował, popamięta mnie.
***

Piątek zleciał jak każdy inny dzień szkolny. Zadali nam trochę jakiegoś gówna(czyt. praca domowa), ale jakoś dam radę to odrobić. Jeszcze tego by mi brakowało, żebym oblał jakiś przedmiot. Chociaż, szczerze mówiąc nie to w tej chwili było moim najgorszym problemem. Tak, zgadliście. Josh. Dochodziła osiemnasta, a ja coraz bardziej się stresowałem, w końcu to już za nie całe dwie godziny zacznę śledzić swoją najlepszą przyjaciółkę. A może nawet kogoś więcej. Tak, czy inaczej nie brzmi to najlepiej, prawda?
-Justin, kolacja!- z rozmyśleń wyrwała mnie moja mama krzycząca z dołu. Dzisiaj był weekend, więc oboje byli w domu trochę wcześniej. Koło dwudziestej mieli wychodzić na jakiś bankiet, czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, nawet jakby byli w domu to nie miałbym problemu z wyjściem „na imprezę”. Rodzice ufali mi. Sam nie wiem czy słusznie.
-Już idę- rzuciłem szybko i powolnym krokiem udałem się na dół. Podszedłem do rodziców siedzących przy stole i zająłem miejsce na krześle obok taty. Zacząłem nakładać sobie na talerz spaghetti, które przygotowała Mama.
-Jak tam w szkole? Dużo zadali Wam na weekend?- zapytała z uśmiechem mama zawijając makaron na widelec.
-Jak zawsze, nie mogą dać nam chociaż dwóch dni wolnego- westchnąłem.
-Wiemy coś o tym, może nie uwierzysz synu, ale też przez to przechodziliśmy- zaśmiał się cicho tata i poklepał mnie po ramieniu.
***
Cała kolacja przebiegła w porządku. Zjedliśmy, ja poszedłem na górę, a rodzice zaczęli się już zbierać. Coraz bardziej zacząłem myśleć o tym co się stanie, mam nadzieje, że Carter nie zmusi mnie do obicia mu ryja. Byłbym do tego zdolny, szczególnie jeśli chodzi o Maddie. Miałbym wtedy w dupie to, że jest kapitanem i może mnie wyrzucić ze składu. Miałbym w dupie wszystko, gdyby spadł jej chociaż jeden włos z głowy.
Siedziałem bezmyślnie grając w coś na telefonie, żeby jakoś zabić czas. Po chwili spojrzałem na zegarek- 19:30. Czas się zbierać.
Poszedłem szybko do toalety, wziąłem jeszcze telefon ze swojego pokoju, po czym zszedłem na dół. Tata siedział w salonie, a mama zapewne jeszcze się szykowała.
-No to ten… ja wychodzę na imprezę do Mike.- rzuciłem podchodząc do swoich butów i szybko je nakładając.
-Nie wróć zbyt późno i weź klucz. Nie wiemy, o której wrócimy- uśmiechnął się lekko.
-Jasne- odpowiedziałem odpłacając się tym samym, po czym zdjąłem z wieszaka obok drzwi swoją bluzę i już chciałem wychodzić, gdy usłyszałem głos ojca:
-I żadnego alkoholu!
Nic nie odpowiedziałem, zamiast tego schowałem jeszcze klucze do kieszeni i wyszedłem z domu cicho się śmiejąc. Chociaż właściwie, nie idę tam, żeby się najebać, czy nawet bawić, tylko po to, żeby przypilnować Josh’a.
Stanąłem na tyle blisko domu Maddie, żeby Ashley mogła mnie zauważyć, ale na tyle daleko by moja przyjaciółka nie mogła to zrobić wychodząc.
Nie musiałem długo czekać, bo Moore za chwile podeszła do mnie, blado się uśmiechając.
-Hej.
-No cześć- podrapałem się z zakłopotaniem po karku- niedługo powinien po nią przyjechać, odejdźmy trochę dalej bo nas zobaczą- dodałem szybko i kiwnąłem głową w kierunku sąsiedniego domu. Tam kucnęliśmy za jakimś żywopłotem i czekaliśmy, aż chłopak podjedzie. Tak, miał już prawo jazdy. Właściwie ja też, tylko że nie miałem jeszcze swojego własnego samochodu. On miał, jego rodzice byli obrzydliwie bogaci, a on sam w sobie nieziemsko rozpieszczony.
-Wiem, że się stresujesz, ale to wszystko dla jej dobra- przerwałem po chwili niezręczną ciszę i spojrzałam na Ashley.
-Tak… ja po prostu nie chcę, żeby nas zobaczyła i pomyślała, że jej nie ufamy i ją szpiegujemy. Ona chyba nie zrozumiałaby naszych dobrych intencji. Jest kompletnie zapatrzona w Josh’a- westchnęła dziewczyna.
-Co Wy wszystkie w nim widzicie…- szepnąłem i skarciłem się w myśli za to pytanie. Wychodzę na jakiegoś zdesperowanego chłopaka, który nie ma pojęcia jak poderwać dziewczynę. Było wręcz przeciwnie.
-Oh, wypraszam sobie- prychnęła- ja od dawna wiem, że to zwykły podrywacz i nie ma co sobie nim zawracać głowy.
-Szkoda, że Maddie Cię nie posłuchała- zaśmiałem się cicho, chociaż chyba można było wyczytać, że to fałszywe. Z resztą, nie ważne. Po chwili zobaczyliśmy nadjeżdżający samochód więc jeszcze bardziej zatopiliśmy się w krzakach. To znaczy… to nie miało zabrzmieć dwuznacznie. Usłyszeliśmy tylko klakson jego auta, a po chwili trzask zamykanych drzwi. Odjechali.
-Ok- spojrzałem szybko na zegarek w telefonie, było pięć po ósmej. Idealnie- teraz chodź- powiedziałem szybko i wstałem udając się w stronę mojego domu, kątem oka sprawdzając czy dziewczyna idzie za mną.
-Mamy dwa auta, właściwie jedno jest na sprzedaż, ale jeszcze nikt nie zdążył go kupić, więc dzisiaj je pożyczymy. Moi  rodzice prawdopodobnie już wyszli- wyjaśniłem wszystko Ashley. Ona tylko pokiwała głową, na znak, że zrozumiała i udaliśmy się do garażu.
Chwilę potem jechaliśmy już do Mike.
-Znasz dokładny adres?- spytała po chwili.
-Jasne, nie raz u niego byłem. W końcu to kumpel z drużyny- blado się uśmiechnąłem, co dziewczyna odwzajemniła. Pewnie zastanawiacie się, jak zamierzamy ukrywać się przed Maddie na tej imprezie? Otóż, owy przyjaciel Josh’a, już nie raz urządzał domówki i z własnego doświadczenia wiem, że łatwo jest tam kogoś zgubić. Zawsze przychodzi masa osób. Jakieś piętnaście minut zajęło nam dotarcie na miejsce. Zgasiłem silnik, zaciągając ręczny i wyjąłem kluczyki ze stacyjki. -Gotowa?- odwróciłem się w stronę Ash. -Gotowa- odpowiedziała i uśmiechnęła się, po czym oboje wyszliśmy z auta i stanowczym krokiem, zmierzaliśmy w stronę domu. To będzie ciekawa noc, mam jednak cichą nadzieję, że ten idiota nic nie odwali.

_________________________________
*Moore to nazwisko Ashley, musiałam jakieś wprowadzić, żeby nie powtarzać ciągle jej imienia.


Tak, wiem, że rozdziały są krótkie, ale musiałam przerwać w tym miejscu, żeby chociaż odrobinę Was to wszystko zaciekawiło :) 

Ogólnie, to postanowiłam, że jak na razie będę się starała wstawiać rozdziały co weekend, najprawdopodobniej w niedziele, jak się uda to wcześniej. 

Czasem może się to jakoś zmieniać, nie zawsze mam czas czy wenę, żeby cokolwiek napisać, a nie chce tego dodawać na "odwal się". 
Już 700 wejść, może to nie dużo, ale ja się mega cieszę! Bardzo dziękuję :) 
Liczę na komentarze z opinią, pozdrawiam i powodzenia w szkole.
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Keiko Amane Land Of Grafic