piątek, 21 listopada 2014

ROZDZIAŁ 15

*INFORMACJA NA DOLE*
+PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY

Maddie POV

Nie, nie, nie, nie. Błagam, niech tylko on tu nie podchodzi. Co ja gadam... on wykorzysta każdą możliwą sytuację, by tylko Nas zdenerwować.

~flashback~

Zaspałam. Ostatnio nie mogę się zebrać, nigdy nie chciało mi się rano wstawać, ale jest jakby... gorzej. A może to przez ten wczorajszy "maraton filmowy" do pierwszej nad ranem? Co mnie podkusiło, żeby urządzać sobie coś takiego w środku tygodnia?! Nie ważne z resztą. Napisałam Justinowi sms, żeby na mnie nie czekał. Zebrałam się najszybciej jak mogłam, złapałam jakiegoś croissant'a i wybiegłam z domu. Oczywiście tak jak przypuszczałam, nie zdążyłam na metro. Świetnie! A na pierwszej lekcji ma być kartkówka, jeśli nie przyjdę pomyśli, że to specjalnie. Trudno, najwyżej "elegancko" się spóźnię.
***

Udało mi się dotrzeć na 8.30. To nie tak źle, tylko piętnaście minut spóźnienia, jeszcze zdążę napisać i wszystko wyjaśnić, dam radę. Szybkim krokiem poszłam w kierunku sali od matematyki i dosłownie do niej wleciałam. 
-Dzień dobry pani Smith, przepraszam za spóźnienie, ale metro...- nierówno oddychałam przez to jak się spieszyłam i biegłam ze stacji.
-Już w porządku. Usiądź, zaraz dam Ci kartkę.- pokazała ruchem ręki na pierwszą ławkę i zaczęła szperać w papierach na biurku, zapewne szukając pracy. Trudno, przeboleje. 

-Jasne, metro.- bąknął Josh. Tak TEN Josh. Na moje nieszczęście miałam z nim kilka lekcji. Pewnie myślał, że nie usłyszę. Myliłeś się, mój drogi.
-Słucham?- powiedziałam już głośniej odwracając się do niego.
-Pewnie za długo miziałaś się z Bieber'em na korytarzu i dlatego się spóźniłaś.- uśmiechną się fałszywie, a kilka osób z klasy zaczęło się śmiać.
-A co, zazdrosny? Ja przynajmniej kogoś mam.- odgryzłam się, na co pare osób zaczęło gwizdać. Chyba chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu nauczycielka.

-Już uspokójcie się! Proszę, masz czas do końca lekcji.- podeszła do mnie i położyła kartkę na stół. Posłałam mu jeszcze tylko ironiczny uśmieszek, co oczywiście odwzajemnił, on nie może odpuścić. Okej, chyba czas zająć się wreszcie zadaniami....

~end of flashback~


Cały czas patrzyłam na niego. Justin zauważył, że gdzieś się rozglądam, więc powędrował wzrokiem tam gdzie ja i od razu się spiął.
-Słuchaj, możemy iść gdzieś indziej jeśli chcesz.- wzruszył ramionami i gdy na niego spojrzałam delikatnie się do mnie uśmiechnął.
-Nie, nie pozwolę mu tego zepsuć. Poza tym, na razie na szczęście nas nie zauważył.- odetchnęłam z ulgą. Chwilę później kelnerka przyniosła nasze zamówienie, cały czas zalotnie spoglądając na Justina. KOBIETO, OGARNIJ SIĘ. Nie widzisz, że ma Cię w dupie? No i oczywiście jest ze mną?
Zaczęliśmy jeść nasze posiłki.
-Mmm, pyszne.- mruknęłam między kęsami moich naleśników.
-Cieszę się, że Ci smakuje.- zaśmiał się. Moja mina w tamtym momencie musiała wyglądać komicznie. Wzięłam łyka kawy, z nadzieją, że trochę mnie to obudzi. Odruchowo spojrzałam na jeden ze stolików przy którym siedział Josh. On też na mnie spojrzał, cwaniacko się uśmiechnął i wstał z krzesła.
-O nie.- szepnęłam i opuściłam głowę.
-Co się...- niestety nie było dane dokończyć Justinowi, bo już podszedł do nas ten dupek. O błagam, tak wielce mu na mnie zależy? Logiczne, że chce nam zrobić na złość, ale bez przesady, mógłby sobie darować. Szczerze mówiąc do tej pory nie wiem, jak mógł mi się podobać i jak, tak po prostu, w jednej chwili przestałam wierzyć moim przyjaciołom. Ostrzegali mnie setki razy, ale jak ja mogłabym posłuchać? Ciągle go broniłam... Ale ze mnie idiotka! Cóż, z natury jestem uparta i ma to swoje plusy, ale także i minusy, o których częściej się przekonuję.
-Witam państwa zakochanych!- krzyknął i zaśmiał się ironicznie.
-Nie rób scen i wypierdalaj, o co Ci jeszcze chodzi?- warknął Justin. Zazwyczaj był spokojny, szczególnie jeśli chodziło o kontakty ze mną i bliskimi mu osobami, ale kogo nie wyprowadziłby on z równowagi? Justin też miał z nim kilka problemów...

~flashback~

Justin POV

Właśnie byłem na treningu, ćwiczyliśmy rzuty za trzy punkty. Miałem dzisiaj słaby dzień, nie dość, że rano pokłóciłem się z rodzicami, to Maddie się rano czuła i nie przyszła do szkoły. Na domiar złego, dostałem dziś kolejną kose, ze sprawdzianu z biologii. Po prostu zajebiście. Może nie były to jakieś wielkie problemy, wiem, że ludzie mają dużo gorzej, ale potrafiło mnie to rozkojarzyć. 
Wziąłem piłkę, chwilę pokozłowałem i rzuciłem. 
Pudło.
I znowu. 
Kolejny raz.
Już czwarty.
Co się dzieje? Zawsze dobrze mi szło.
-Może przestałbyś myśleć ciągle o swojej laluni i zaczął grać jak facet, a nie cipka?!- krzyknął na mnie Josh. Od całej tej sytuacji z Maddie i imprezą był na mnie cięty. Wiedział, że nie może mnie wywalić, bo straciłby dobrego rzucającego obrońcę. To dlatego tak ważne były dla mnie rzuty z dystansu. Zazwyczaj mi szło dzisiaj mam po prostu słaby dzień. Na jego komentarz aż się we mnie zagotowało. 
-Nie wpierdalaj się, jeśli nie wiesz o co chodzi i daj jej w końcu spokój- bąknąłem i rzuciłem znów. Tym razem celnie- ta adrenalina chyba dobrze na mnie działa- zaśmiałem się w duchu. 
-No i o to chodzi, odpuściłeś myśli o tej szmacie jak kazałem?- podszedł do mnie bliżej i położył rękę na ramieniu. Zacisnąłem szczękę.
-Nie waż się jej tak nazywać.- odwróciłem się do niego i posłałem gniewne spojrzenie.- Nigdy więcej.
-Oh, bo co?- zaśmiał się.- Pobijesz mnie?
-Jakoś na imprezie nie wydawałeś się być taki pewny siebie, jak dostałeś po mordzie.- uśmiechnąłem się zwycięsko i przeszedłem na drugą stronę. Cała drużyna słuchała naszej rozmowy, co chwile coś szepcząc, ewentualnie śmiejąc się. Josh chyba nie wiedział co powiedzieć i odchrząknął.
-Dobra, do roboty!- krzyknął do całego składu. 

~end of flashback~

-O co mi chodzi, hmm?- postukał palcem w brodę jakby się nad czymś zastanawiał.- Na imprezie mnie od niej odciągałeś, twoja przyjaciółka, tak? A teraz sam ją pieprzysz.- zaśmiał się ironicznie.
-Radzę Ci, idź stąd.- powiedziałam, kątem oka zerkając na Justina, który był coraz bardziej zdenerwowany.
-A Ty masz jeszcze coś do powiedzenia? Na tej imprezie cały czas się do mnie kleiłaś, a teraz jesteś z nim. Zwykła szmata.- prychnął. Nie, tym razem to ja nie wytrzymałam i wstałam, wyprzedzając Biebera. Sprzedałam mu siarczysty policzek, o tak- od dawna o tym marzyłam.
-Odczep się wreszcie- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam, przez co kilka osób zwróciło na Nas uwagę.- Upiłeś mnie, to dziwisz się? Na trzeźwo nawet bym na Ciebie nie spojrzała.- syknęłam. Może to nie była prawda, bo swojego czasu mi się podobał, ale nie ważne. Chłopak trzymał się za policzek, a w jego oczach pojawiła się wściekłość. Zrobił krok w moją stronę i chciał unieść rękę, ale Justin w miarę szybko wstał, złapał go za koszulkę i przycisnął do ściany. No, teraz to nie ma mowy o dyskrecji...
-Co Ty sobie kurwa myślałeś? Chciałeś podnieść na nią rękę?- splunął w jego stronę.- Nie chce robić tu scen, ale jeśli to się powtórzy, to możesz być pewien, że tak tego nie zostawię. Carter próbował się szarpać, ale Justin wręcz wrzał, widziałam to aż tutaj. Odsunął się lekko i pchnął go jeszcze raz, a Josh uderzył plecami o owy murek. Bieber podszedł znów do mnie, gdy ja zszokowana przyglądałam się całej sytuacji. Czy naprawdę był zdolny do tego żeby mnie uderzyć? Jezu, tego bym się nie spodziewała. Wiem, że był kobieciarzem, nie odpuścił żadnej laski i tak dalej. Ale żeby uderzyć kobietę?
Justin poprosił szybko o rachunek, na co kelnerka w ekstremalnie szybkim tempie go przyniosła. I tak zaraz by nas stąd wyprosili... a Josh tak po prostu wrócił do swojego stolika, ten gość nie ma wstydu... Justin zaczął wyjmować portfel, ale starałam się go powstrzymać.
-Ja mogę zapłacić, albo chociaż po połowie?- zapytałam z nadzieją.
-Daj spokój, ja Cię tu zaprosiłem.- powiedział delikatnie się uśmiechając, ale było widać, że nadal był wkurwiony. Szybko położył banknot na stole, wraz z rachunkiem i wyszliśmy stamtąd szybkim krokiem.
Teraz zwolniliśmy tempo i powoli spacerowaliśmy, decydując, że wybierzemy się w kierunku jakiegoś parku. Ogólnie panowała cisza, którą po chwili przerwałam.
-Naprawdę mógłby to zrobić?- spytałam.
-Co masz na myśli?- odpowiedział pytaniem spoglądając na mnie, chociaż myślę, że doskonale wiedział o co chodzi.
-No Josh... mógłby mnie uderzyć?- wciąż byłam zszokowana całą tą sytuacją.
-Nie wiem. Szczerze mówiąc, to pierwszy raz widzę taką sytuację.- westchnął, widocznie próbując się uspokoić, cały czas był spięty.
-Hej, już spokojnie.- zatrzymałam się na chwilę i położyłam mu ręce na karku. Stanęłam na palcach i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach, a on złapał mnie za biodra. Pod wpływem tego gestu, lekko się rozluźnił.
-To na pewno pomoże.- uśmiechnął się łobuzersko i złapał mnie za rękę dalej prowadząc w stronę parku.

***

Trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy. Jak zawsze miło spędziłam czas z Justinem. Wtedy spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dochodzi już 14:30, czas się zbierać. W końcu na piętnastą powinnam być w domu, mama wróci, zrobi obiad, a tata pewnie dołączy wieczorem.
-Chyba powinniśmy się już zbierać, mama zaraz kończy pracę.
-Musimy?- spojrzał na mnie robiąc "maślane oczka".
-Justin, wiesz, że uwielbiam spędzać z tobą czas.- Chłopak automatycznie uśmiechną się na te słowa, na co westchnęłam. No tak Maddie, dalej buduj jego ego!- Ale muszę już iść. Chcesz czy nie chcesz i tak mnie odprowadzisz.- Zaśmiałam się, w końcu mieszkamy naprzeciwko siebie.- No chyba, że masz jakieś plany.
-W sumie to nie, może później wyjdę gdzieś z chłopakami.- Również wstał i złapał mnie za rękę. Zaczęliśmy iść w kierunku domów.
-Gdzieś?- zapytałam unosząc brew.
-Rozegrać jakiś meczyk, spokojnie.- W sumie trochę mi ulżyło. Już wczoraj był na imprezie, wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.
-Mam nadzieję.- odpowiedziałam cwaniacko.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod moimi drzwiami, pożegnaliśmy się, a ja podeszłam do drzwi. Były otwarte, więc mama na pewno wróciła. To dobrze.
-Cześć kochanie, tutaj jestem!- krzyknęła z kuchni, gdy ja ściągałam kurtkę i buty.
-Pomóc Ci coś?- zapytałam, gdy zauważyłam jak krząta się po kuchni. Tutaj włączony piekarnik, tutaj jakaś sałatka, wino. O co chodzi?- Emm, dzisiaj jest jakiś szczególny dzień czy coś w tym stylu?
-Właściwie, to dziś przychodzi na kolację szef taty. Rozumiesz, od tego może zależeć jego przyszły awans. Będą tu mniej więcej za dwie godziny, rozłóż to na stole.- podała mi obrus, a obok na blacie położyła sztućce, talerze, szklanki, kieliszki. Dość szybko się z tym uwinęłam.- Przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałam, wypadło mi z głowy.
-Ja mam przy tym być?- spytałam, gdy zauważyłam, że jest pięć nakryć. Po co aż tyle?
-Tak, pan Smith przyjdzie z żoną, dlatego tyle talerzy.- jakby czytała mi w myślach.
-Idź się w coś przebrać, dopóki danie w piekarniku ja też zdążę. Całkowicie się nie przygotowałam!- krzyknęła i pobiegła na górę, zapewne zrobić makijaż i założyć jakąś kieckę. Ja widocznie też musiałam to zrobić.
Pospiesznie wybrałam coś odpowiedniego i pomalowałam się. Nie chciało mi się iść na tę całą kolacyjkę. ale dla taty to widocznie coś ważnego, więc nie będę sprawiać problemów.
Gotowa zeszłam na dół. Gości na szczęście jeszcze nie było, ale zegar wskazywał 16:20, więc pewnie już niedługo.
Mama właśnie wyjmowała jakieś ciasto z lodówki, właściwie to cztery rodzaje, każdego po kilka kawałków i rozkładała je na talerzykach, kiedy mnie zauważyła.
-Kupione, nie miałam czasu nic zrobić.- Westchnęła.
-Nie szkodzi i tak się postarałaś.- Uśmiechnęłam się, by dodać jej otuchy. Zawsze stresowała się przed tymi wszystkimi "biznesowymi sprawami", a gdy dochodziło do tego, że coś miało się odbyć u Nas w domu, to już kompletnie była kłębkiem nerwów.
-A tak w ogóle, to ślicznie wyglądasz.- Spojrzałam na nią, nie kłamałam.
-Ty też córeczko.
Dokończyłyśmy wszystko, postawiłyśmy wino na blacie. Białe, czerwone. A do tego jeszcze sprite dla mnie. Pieczeń była już prawie gotowa, ziemniaki na puree również. Sos do całości także skończony. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Mama poszła otworzyć, a ja zostałam gdzieś z tyłu, tylko zerkając kto przyjdzie.
Do domu wszedł facet, po pięćdziesiątce i co mnie zdziwiło? Wcale nie był z żoną, tylko z jakimś chłopakiem. Na oko miał około siedemnastu, może osiemnastu lat. O nie, pewnie syn czy coś. Nie cierpiałam tego, wolałabym jakby jednak przyszedł z małżonką, teraz będzie mi niezręcznie, ugh. Chociaż... czym ja się przejmuje? W końcu mam Justina. Zostawili okrycie wierzchnie w przedpokoju i wszyscy razem weszli, a tata mnie przedstawił.
-To moja córka Madeline.- wystawił dłoń w moim kierunku, a ja powiedziałam ciche "dzień dobry" i uśmiechnęłam się.
-Charles Smith, a to mój najmłodszy syn Evan.- tym razem on wskazał na syna i uścisnęliśmy sobie dłonie. Swoją drogą chłopak był całkiem przystojny, ale nie bardziej niż Justin.- Przepraszam, że nie przyszedłem z żoną, ale źle się czuła. Pomyślałem, że zamiast tego zabiorę syna, niech posłucha trochę o biznesie.- Poklepał go po ramieniu, a Evan prawie niezauważalnie przewrócił oczami. Niech zgadnę: tatuś chce, by synek odziedziczył zawód, a on interesuje się kompletnie czym innym. Tradycyjnie.
Siedliśmy do stołu, mama przyniosła jedzenie, nalała wszystkim napoje, przy czym zatrzymała się na synu pana Smith'a.
-Osiemnastka jest?- Zażartowała.
-Właściwie to już tak, ale poproszę jakiś napój bezalkoholowy, może być to samo co Madeline.- Uśmiechnął się do mnie. W końcu nic w tym dziwnego, chce być miły, prawda?
-Możesz mi mówić Maddie.- odwzajemniłam gest i zabrałam się za jedzenie. Swoją drogą- było pyszne!


______________________

Mam do ogłoszenia dwie rzeczy:

1. Jeśli będzie komentarzy więcej niż zwykle, to rozdziały będą wcześniej. Fajnie wiedzieć, że ma się dla kogo pisać i jest to duża motywacja :) 

2. Powolnym krokiem zbliżamy się do końca, chyba że wymyślę jeszcze jakąś akcję, ale nie sądzę. Jeszcze mam w planach jedną sytuacje, niezbyt miłą, dowiecie się niedługo.

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze, obserwacje, a także opinię na facebook'u. 

PS. Tym razem po prostu wyjątkowo, wyrobiłam się wcześniej z rozdziałem, dlatego dodaję dzisiaj. 
Mam nadzieję, że się podoba!

EVAN WYGLĄDA TAK:

12 komentarzy:

  1. nie rozpędzaj się tak kochana co ty planujesz zrobić? Oni mają być razem czy to ci się podoba czy nie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Prześliczny!
    Tak w sumie niedawno trafiłam na tego bloga, ale z racji, że baaardzo mi się spodobał postanowiłam nadrobić te wszystkie zaległości. Naprawdę warto czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. [przepraszam za spam]

    "Zniszczyłeś mnie fizycznie i psychicznie. Nie daje już rady, to koniec. Muszę uciec. Mimo wszystko nadal cię kocham, ale nie mogę ryzykować. Pozbawiłeś mnie wszystkiego co dawało mi szczęście, zostałeś mi tylko ty. Czy ty nadal mnie kochasz? Na początku byłam tego pewna, a teraz? Pomiatasz mną, jestem dla ciebie nikim. Dlatego teraz, odchodzę. Nie mogę myśleć tylko o sobie, ale o małej istotce we mnie."

    http://heartwantswhatitwants-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest świetne już nie moge się doczekać nexta i prosze niech oni się nie rozpadną (chodzi o ich związek ) i mam wrażenie że ten chłoptaś do niej zarywa

    OdpowiedzUsuń
  5. tak tak dodawaj częściej !

    OdpowiedzUsuń

Keiko Amane Land Of Grafic